Translate
poniedziałek, 11 lipca 2011
środa, 15 czerwca 2011
Mam chwilkę 😊
Mam chwilkę czasu, zanim wróci... więc ostatnio
pisałam o tych egzaminach, mogę się już pochwalić 😉 WSZYSTKO ZDAŁAM, sesja z
głowy 😁 No, chociaż tyle mam powodów do radości. Ciężka sprawa z tym była, 3
egzaminy w 1 weekend, ale dałam radę.
Moja piękna średnia uczelniana -----> 4,7... w życiu takiej kurna nie
miałam, nawet w podstawówce 😄 Mogę sobie zaśpiewać "we are the
champions".
Ha, ależ ja jestem z siebie dumna, przynajmniej w tym
jednym. Bo reszta? Szkoda gadać... Już nawet mi się nie chce myśleć, chrzanić
to po prostu. Teraz to ja mam obronę na tapecie. Mam nadzieję, że do niej dojdzie
w najbliższym czasie. W lipcu Nam zrobią termin zdaje się, pierwszego 😉 Chyba
mi się uda ze wszystkimi, byłoby mi raźniej na pewno.
Myślałam, żeby Go zaprosić na obronę... myślałam, że
poznamy się na tyle, że będzie mógł potrzymać mnie za rękę dla otuchy... bo z
pewnością będę się denerwować, w końcu jestem pierwsza na liście, jak na
złość... ale teraz? NIE CHCĘ JUŻ, NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ NAWET, I TYLE!!
Jak to jest. Że też nie mam nikogo takiego, kto mógłby
Go zastąpić. Wszyscy gdzieś pędzą... szkoła, praca, dom, rodzina... ciągle
gdzieś się spieszą, robią kilka rzeczy naraz, nie mają czasu. Ktoś powie, że
przecież będą koledzy/koleżanki - studenci, że nie będę sama. Ale wiecie, to
jednak jest inna sprawa. Człowiek to "zwierzę" gromadne, ale stado
nigdy nie zastąpi jednostki, jednej osoby. Takiego kogoś najbliższego sercu, i
niekoniecznie mi tu chodzi o chłopaka czy narzeczonego 😛
Dobra, bo ten nastrój mnie dobije niedługo. Ja to
jestem optymistką z natury, zwłaszcza jeśli chodzi o innych 😄 Bo u siebie to
różnie bywa, jak widać zresztą 😛 Ostatnio R. się obawiał, że nie zda egzaminu.
Radziłam Mu, żeby się nie martwił na zapas i nie pomyliłam się. Oczywiście 😁
Ale wracając do mnie. Niby wszystko super, ale jak pomyślę o tym, wiecie, to zaraz mi się włącza... TO COŚ 😃 Kurcze, to się powinno chyba nazywać "optymistyczny pesymizm" 😅 Ok, za długo tu zasiedziałam. Żeby nie myśleć, to napiszę jeszcze raz... "we are the champions" 😎 Do zobaczenia...
poniedziałek, 23 maja 2011
Totalna masakra... ktoś tam chyba oszalał 😄
Straszne. To już tak niewiele zostało do końca, a jest coraz gorzej!!! Ja myślałam cały czas naiwnie, że w ostatnim semestrze, kiedy mamy się skupić na pisaniu prac i potem na przygotowaniach i na samej obronie, będzie mniej innych zajęć. No ale jak zwykle się pomyliłam. O, Naiwności moja!!! 😂
Nie wiem, kompletnie nie wiem, jak z tego wybrnąć. Ale
w tych głupich łbach wykładowców się nie mieści chyba, że jesteśmy
przepracowani, co rusz, to zamiast pisać trzeba się męczyć nad czymś innym.
Wyobrażacie sobie, trzy egzaminy w jeden weekend??!! Dzięki Bogu, że za 2
tygodnie a nie w tej chwili, ale to i tak jest przesada. Debilizm do kwadratu.
Pracę muszę poprawić, i skończyć wreszcie całkiem, a oni mi rzucają kłody pod
nogi tylko!!! 😛
Brrr. Czy życie studenckie musi być zawsze takie trudne, nawet na ostatnim
wirażu? Kiedy to się skończy...😅
poniedziałek, 9 maja 2011
Sorry
Za brak wpisów. No nie ma czasu po prostu 😊 Mam
ostatnio tyle na głowie, że nie wiem, w co najpierw ręce włożyć.
Jeszcze w piątek piszę egzamin zerówkowy. Też sobie
wybrał kurna termin, trzynastego 😱 Boję się no!!! Więc trzymać
kciuki proszę 😁
W głowie różne sprawy przyziemne naraz, a w sercu
rozpi..ducha totalna 😄 Jezu, ja mam na pewno jakiś defekt "uczuciowy, jak
nic 😛 Wkurza mnie niemiłosiernie, nie pisze, nie dzwoni, nie spotykamy się...
dlaczego sobie jeszcze tym głowę zawracam? Dobijcie mnie, aaa 😄
Pozdrawiam moje Sisunie najukochańsze😘😘 Ściskam Was
mocno. I kruszynkę też... i szwagra oczywiście 😁
Do zobaczenia wszystkim... może kiedyś wrócę. Pewnie
jak sesję zdam, będę mieć wtedy więcej czasu 😉
PS. Na szczęście pogoda się poprawia. Zaraz człowiekowi lżej, jak świeci słońce. YYY... tak troszeczkę znaczy. Jak widać 😄 Niby się cieszę, a wcale tego nie wyczuliście w tym, co teraz napisałam. Prawda? 😜 Ale co tam, zmienność to domena kobiet, a ja jestem kobietą jednak.
wtorek, 12 kwietnia 2011
Urodzinowo - Edytkowo 😄
Jak to miło, że jeszcze niektórzy pamiętają. Jedna osoba mnie nawet zaszokowała w tym względzie. Do tej pory jestem w szoku, że dostałam od Niej życzenia 😁 Dziękuję wszystkim, siostruniom moim najwspanialszym i najlepszym pod słońcem w szczególności 😄 Kocham Was 😘
poniedziałek, 21 marca 2011
Wiosennie...
WIOSNA... Kto by pomyślał, że tak się ucieszę z tego powodu. Chociaż z drugiej strony po tych mrozach i zimnie jest to w sumie zupełnie zrozumiałe 😉Wprawdzie moją ulubioną porą roku jest lato, ale wiosna dla mnie to taki okres przejściowy. Wstęp, początek letnio-wakacyjnego szaleństwa i odpoczynku zarazem. Kochana wiosenko, nareszcie jesteś 😍 Moje słoneczko, takie cieplutkie i ogrzewające zmęczoną duszę i ciało...
Teraz miałam zjazd na uczelni i po tym weekendzie
jestem kompletnie wyczerpana. Wstawanie rano 2 dni z rzędu, i to jeszcze do
czegoś, czego mam dość zupełnie, to nie jest jednak odpowiednie zajęcie dla
mnie. Pewnie dlatego tak potwornie się męczę. Ale cóż, nie mogę za długo o tym
myśleć, bo zrezygnuję. To zas byłoby bardzo złym posunięciem z mojej strony w
tej akurat chwili.
Ach, taka piękna wiosna, a ja znowu zaczynam wpadać w
ten pesymistyczno-depresyjny nastrój. I po co? Potrzebuję jakiegoś systemu
alarmowego, który by mnie ostrzegał, że muszę się mieć na baczności... tak jak
sejsmograf przed trzęsieniami Ziemi 😄 Ale czegoś podobnego chyba jeszcze nikt
nie wymyślił, przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
Mamy za sobą pierwszy dzień wiosny, jak miło 😊 Od razu człowiekowi lepiej na duszy się robi. Wszystkiego dobrego życzę, i czego sobie tylko zapragniecie żeby Wam się układało tak pięknie, jak piękną mamy wiosenkę za oknami 😍
środa, 16 marca 2011
Zwariowana rodzinka 😂
Aż dziw, że ja jestem jeszcze dość normalna jak na standardy rodzinne nasze 😄 Ciągle mam wrażenie, że mnie podmienili gdzieś, bo do mojej głowy aż tak pochrzanione pomysły nie przychodzą 😆 Co jedno to lepsze po prostu. Kurczę, może moją śliczną główkę chronią jakieś moce niebiańskie czy jeszcze inne podobne, przed działaniem genetycznie zmutowanego "dziwactwa pospolitego" Dąbków (ale zrobiłam galimatias 😅). Krótko mówiąc, bardzo mnie to zastanawia, że ja nie mam takich pomysłów jak co poniektórzy w naszej zwariowanej rodzince 😁
Opowiem teraz jeden z przykładów. Babcię okropnie boli kręgosłup. I zięć jej córki, a mój wujek, poddał pomysł, że masaż by się przydał babci. Ale że na jakieś wymyślne urządzenia trzeba mnóstwo pieniędzy, więc wymyślił, że wystarczy zwykły wałek do mięsa (taki z kolcami, żeby masował). Swoją drogą już samo to mi się wydaje absurdalne i śmieszne, a to początek dopiero 😄 Babcia stosowny zakup poczyniła, i kurczę, nawet że pomysł wypalił. Dziwny wszakże, ale skuteczny 😉
Ostatnio mamie zaczęły dokuczać bóle mięśniowe, więc rzeczony "masażer" pożyczyła od mojej babuni 😄 Oczywiście sama musiałaby się nieźle nagimnastykować, toteż zadanie bojowe dostał tatuś 😎 Podczas pracy mu się przypomniała piosenka, ale że z pamięcią u Nas na bakier (rodzinne to jest widać) to tylko urywki zaintonował. "...żona jędza jeszcze trumnę wałkowała...". Edytka jednak nie w ciemię bita, wpisałam odpowiednie części tekstu w wyszukiwarkę, bo po mojemu "wujek Googiel" wszystko wie 😅i piosenka została odnaleziona 😁 Mój Boże!!! Dlaczego ja tego wcześniej nie słyszałam? 😂 Tata oczywiście się upierał, że śpiewał to już, ale wiadomo jak jest z tą pamięcią. Mamy bardzo dobrą, ale krótką 😄
W każdym razie piosenka jest the best. W sumie może dobrze, że nie słyszałam w dzieciństwie tego 😛 Mogłoby to mieć w przyszłości jakieś straszne konsekwencje dla poczytalności mojej. Koszmary bym miała potem, albo jeszcze co gorszego 😄 Zaś w ten sposób uchroniłam się być może przed trwałym kalectwem umysłowym czy "zdziwaczeniem" 😅 A teraz... piosenka!!! 😂
"Trzej krasnale" (na melodię "Pobili
się dwaj górale"):
Za górami, za lasami, za dolinami,
Żyli sobie trzej krasnale, nie górale.
Trzech ich było, trzech z fasonem,
Dwóch wesołych, jeden smutny, bo miał żonę.
A ta żona była jędza no i basta.
Miała wałek taki wielki jak do ciasta,
I tym wałkiem, kiedy chciała,
Swego męża krasnoludka wałkowała.
Już krasnalek taki chudy jak niteczka,
Już krasnalek taki cienki jak karteczka.
Ale żona uważała, że jest gruby,
Więc go jeszcze wałkowała.
Już krasnalek zwałkowany w trumnie leży.
Że od wałka żony zginął, nikt nie wierzy.
Gdy rodzinka w głos płakała,
Żona jędza jeszcze trumnę wałkowała.
czwartek, 10 marca 2011
Marzycielka 😉
Skończyłam drugi rozdział pracy. Normalnie uff...
oddałam i teraz czekam, co powie 😉 Promotor znaczy. Seminarium mamy 19 marca,
wtedy się dowiem. No chyba że znowu zadzwoni, uwielbia mnie tak straszyć 😄 Zupełnie nie wiem dlaczego, fajny z Niego gość. A mimo to dziwnie reaguję na
Jego telefony. Pojęcia nie mam, z jakiego powodu. Tak bez zastanowienia zdaje
się, przez przypadek 😊 Może tak po prostu dla zasady 😜 W sumie to nawet
zrozumiałe, gdyby się głębiej nad tym zastanowić. W końcu jeśli promotor
fatyguje się osobiście coś oznajmić, to na pewno to "coś" było w
mniejszym czy większym stopniu nie tak. Sama nie wiem... tylko głośno myślę 😁
Dzień kobiet przeszedł właściwie bez większego echa. A
szkoda. Miałam nadzieję, taką cichutką i malutką, że MOOOŻE mi zrobi
niespodziankę, przyjedzie na przykład, z wielkim bukietem czerwonych róż, z
życzeniami... ha, marzenie ściętej głowy 😄 Jaka ja jestem głupia. Nie znamy
się właściwie wcale, 2 spotkania były (to niewiele, a jednak), odzywa się tak,
jakby to był straszny dla Niego obowiązek, a mnie się wydaje, że coś podobnego
mogło się zdarzyć. Za wielką jestem optymistką. Nawet życzeń smsowo nie
dostałam, no ale cóż, przeboleję 😉 Mam na szczęście bardzo dobrych facetów w
domu, znaczy brata i tatę, dostałam piękny bukiet tulipanów (zrobię zdjęcie, to
kiedyś tu wstawię 😁 obiecuję), serenada została odśpiewana (dokładniej mówiąc
"sto lat", ale to w sumie bez różnicy), więc ten facet niech
idzie w diabły, ot co 😄 Ja się nie będę przejmować bzdurą, nie wie co traci, i
tyle. Siostrzyczki się na pewno ze mną zgodzą, prawda? 😛 Kocham Was 😘 I malutką
również 😍
A teraz idę na film. Jedyny serial właściwie, który mnie śmieszy. Bo ta reszta, to właściwie same "kaszany" 😄 Nie wspominając o tym, co się ciągnie już koło 10 lat chyba i ma 5698 odcinków (czy ileś tam, nie jest na bieżąco, przepraszam 😅). Ale to nic, na pewno wiecie, o czym mówię 😉No to na razie. Pozdrawiam cieplutko, z bardzo zimnego południa 😄
wtorek, 8 marca 2011
Dzień kobiet
Dzisiaj dzień kobiet, więc cycki w górę i odrzuć z twarzy gradową chmurę, niech żyje cellulit i kurze łapki, bo i tak jesteśmy fajowe babki! 😂
Dostałam to od mojej drugiej "mamy" i padłam 😄 Ze śmiechu oczywiście, jakby się kto pytał.
O!!! A to też jest długa i fajna historia, dlaczego
druga mama - w końcu mówi się, że "matka jest tylko jedna" 😄 Napiszę
Wam ją, bo przecież uwielbiam gadać... nooo, może trochę skrócę jak mi się uda 😛
To było jakoś na początku mojej przygody ze
studiowaniem, w DG. Mówię "jakoś", bo to zima była, a wiadomo, że
semestr zaczynamy w październiku. W każdym razie na zewnątrz mróz szczypał w
uszy, więc wychodząc, musiałam się ciepło ubrać. Ale ze względu na to, że zanim
byśmy zeszły po schodach na dół, zgrzałabym się bardzo, to ubrałam się po
drodze byle jak: nie zapięłam kurtki i w ogóle. Jak już zeszłyśmy, Ela - bo tak
ma na imię, zaczęła mnie poprawiać... zapięła suwak, dowiązała szalik, i
stwierdziła, że jest bardzo zimno i muszę być dobrze zabezpieczona. A ja
odparłam: "dobrze. dziękuję mamusiu" 😁 I tak od tej pory zawsze,
kiedy do mnie mówiła albo dzwoniła, to zaczynała zdanie "dzień dobry, moja
druga córciu" 😅 I tak się już przyjęło. Kończąc, chciałabym dodać,
jak mi było okropnie przykro i smutno, kiedy Elusia się nie zdecydowała na kontynuację
studiów. Możecie się chyba domyślić dlaczego 😉 Tak przynajmniej myślę, że
możecie 😛
Zaś wracając do wierszyka, życzeń, czy jakkolwiek by
to nazwać. W sumie do mnie to jakby trochę... nie pasuje. Ale co tam. Chciałam
zaakcentować, jaki mamy dzień, a składać życzenia samej sobie, jakoś wydawało
mi się dziwne. A to przynajmniej śmieszne jest 😁
Pozdrawiam wszystkie panie😍
piątek, 4 marca 2011
Piszę... w przerwach rozmyślam 😄
Uff, cóż to za godzina. Ciekawe w jaki sposób mam ruszyć jutro tyłek z łóżka, przecież się nie wyśpię 😄 Tak mnie ta praca pochłonęła, no szok w ciapki. Ale przeszył mnie dreszcz, z zimna. Bo tu u brata w pokoju okropnie jest, łapki mi zmarzły 😛
Ja już chcę lato, buuu. Moje słoneczko kochane, gdzie
się podziewasz? Chowasz się tylko za chmurami, a mnie jest zimno no 😄 Poza
tym, jak się wynurzysz nawet stamtąd, nic to nie daje i tak... jeśli chodzi o
moją skromną osobę 😁 Tą zimę przegoń jeszcze, kto tu rządzi w końcu 😅
Pracę na razie skończyłam na ten moment. Wszystko mnie
boli, zesztywniałam strasznie 😟 Zresztą, nie chce mi się już 😛 Mam jakieś
delirium chyba, tak zimno, a przecież nic nie piłam procentowego 😄 Jutro mam
cały dzień zaplanowany, nie wiem, czy wcisnę dodatkowo to pisanie. Więc zdaje
się więcej nie będzie. Ok. 50 stron liczy całość, z czego gdzieś połowę teraz
zrobiłam (znaczy drugi rozdział). Także wydaje mi się, że wystarczy, a promotor
znowu mnie pochwali i z dumy pęknie 😅
A jutro placek jabłkowy i z wiśniami pieczemy 😉 Znaczy ja pomagam, mama robi resztę 😃
I do pomocy tatusiowi w warsztacie. Bo oczywiście
niezbędna jestem do koszulek, jakby sam nie mógł. Chociaż w sumie lubię to
robić... tylko że zwykle w niedobrym momencie muszę tam iść. Więc mi się nie
chce 😛
I jeszcze sprzątanko 😊 W końcu sobota zajęta.
Najbardziej to u mnie w pokoju, bo wieszaków nie ma na korytarzu 😄 Zamówiliśmy
przez allegro, ale ciągle coś brakuje. A to odpowiedzi na zapytanie, a to kasa
nie doszła, a to koloru nie napisaliśmy, a to się okazuje, że on exclusive,
więc jest dopłata 10%... katastrofa. Więc kurtki będą rzucane do mojego pokoju,
co oznacza, że musi być ładnie posprzątany 😁
A w dzień imprezy zajęta jestem identycznie. Najpierw
przez durną uczelnię, bo muszę tam pójść na trochę. Kto to właściwie wymyślił,
żeby Nam dołożyć dodatkowy głupi przedmiot od 12:00? Ostatnio jak plan
sprawdzałam, to go kurna nie było... no dureń po prostu jakiś i tyle 😃 No a
potem przez gości taty zaś, których nie zobaczę pewnie wcześniej niż koło
17:00, bo tyle godzin mam siedzieć na tej uczelni właśnie. A znając mojego
pecha, niech się na przykład okaże, że promotor coś zechce ode mnie osobiście,
to będę musiała zostać do 17:00 i wtedy jeszcze dłużej zejdzie mi powrót do
domu. Załamię się 😛
Ech, znowu rozpisałam taką długą notkę... a miałam iść
spać podobno 😄 Zmykam, do zobaczenia wkrótce. Bo nie wiem, czy się wyrobię z
dodaniem nowej w najbliższym czasie. Wolę więc się zaasekurować troszeczkę 😉 Gdybym jednak nie przyszła. Papa.
PS. Siska, może blog Cię nie lubi... za to ja Cię
kocham 😁 To chyba dosyć rekompensuje, że masz problem z księgą 😉 Pisz,
obojętnie gdzie, nie musi być tam. Kocham Cię 😘
środa, 2 marca 2011
Rodzinnie
Kto by pomyślał, że mam tyle samozaparcia i silnej woli. Bo inaczej rzuciłabym tym w cholerę 😄 Chodzi mi o pracę magisterską oczywiście. Robię się ostatnio monotematyczna strasznie, co? 😅Ale nic nie poradzę, w końcu pisanie jej jest w tym momencie priorytetem. Muszę oddać następną część, właśnie teraz. W sobotę, 5 marca.
I jak na złość mnie, seminarium zbiega się z imprezą imieninową Kazimierza (to mój tata 😃 tak gwoli ścisłości), więc pewnie znowu sobie... odpuszczę 😛 Chyba wykorzystam niecnie jedną z koleżanek, żeby wzięła i oddała w moim imieniu 😊 W końcu jakoś oddać trzeba.
A nie chciałabym opuścić takiego spędu rodzinnego (zjazdu, spotkania, jakkolwiek to nazwać). Ktoś mógłby powiedzieć, że zgłupiałam, bo to okropne tak się cieszyć z najazdu chmary ciotek, wujków i kuzynów, ale ja lubię 😛 Poza tym moja rodzinka jest fajna, zawsze dużo śmiechu, rabanu narobimy, pogadamy, powygłupiamy się jak zwykle, wypijemy mnóstwo wina i różnego rodzaju napojów alkoholowych, więc jak tu ich nie lubić 😅
Niedawno w TV był któryś z wcześniejszych programów, Kabaretowy Klub Dwójki. Z Góralem i Dżabbarem (Górski i Wójcik - prowadzący w roli głównej) 😊 Popłakałam się ze śmiechu, bo powtarzali ten skecz kabaretu Smile, co wymyślają hymn Bździszewa (swoją drogą, ciekawe kto im tą nazwę wykombinował) 😄 Masakra, musiałam sobie ściągnąć z internetu, żebym mogła słuchać na mp3. Rewelacja po prostu, myślę, że powinni z tą piosenką pójść na Eurowizję w tym roku 😉 Pierwsze miejsce gwarantowane 😜
Oceńcie sami. Najlepiej w ogóle cały skecz, też jest świetny. Koło Gospodarzy Wiejskich, w życiu nie słyszałam 😅
wtorek, 1 marca 2011
Życiowe wybory są czasami takie trudne... 😟
No tak, a mówiłam, żeby się nie wyrywać. To już tak ze
mną jest widocznie. Kiedy zaczynam coś opisywać, i czuję się jak w siódmym
niebie prawie, to zaraz się wszystko chrzani. Na całego. Czy ja jestem pechowa
jakaś?
Na poprawę humoru wybrałam się wczoraj do fryzjera 😉 Pomogło trochę, ale nie tak, jakbym chciała. A podobno lekarstwem na chandrę dla
kobiety jest nowa fryzura... ha, nic bardziej mylnego!!! Ten, kto to
powiedział, powinien zostać rozstrzelany na miejscu 😄 Zasłużenie. Założę się,
że z pewnością był mężczyzną, bo tylko facet mógł wymyślić coś tak głupiego 😛
Mama mówi, że powinnam sobie Go odpuścić. Z jednej
strony się zgadzam, dla mnie też albo coś jest białe albo czarne. Z przełożenia
na moje... albo się odzywa i jesteśmy w stałym kontakcie, albo robi to z musu i
raz na jakiś czas. Kurczę, wtedy przynajmniej wiem, że mnie szanuje, że nie
pisze tylko po to, żeby mieć spokój na... 3 tygodnie powiedzmy. Odpisałem,
odfajkowane. Ale z drugiej strony, może po prostu uważa, że jak będzie za dużo
mówił, to znaczy, że mu za bardzo zależy. A nie chce za wcześnie, żebym nie
pomyślała sobie Bóg wie czego, dopóki mnie lepiej nie pozna i się nie dowie,
czy warto. Zresztą, wydaje mi się, że gdyby nie chciał, to powiedziałby mi.
"Nic z tego nie będzie", "Zostańmy przyjaciółmi", czy coś w
tym stylu. Sama nie wiem... może po prostu jestem przewrażliwiona. A Wy, jak
myślicie? Odpuścić czy poczekać jeszcze?
Ach, znowu wpadam w ten nastrój. Jeśli zaczynam się
zastanawiać i analizować, to już jest niedobrze. Znak, że powinnam iść spać 😄 Poza tym rano wracam do pisania poważnych rzeczy, znaczy mojej pracy magisterskiej,
więc muszę się wyspać 😜 Swoją drogą do tego trzeba mieć silną motywację
dopiero, żeby w ogóle zacząć. Ja mam największy problem z wymyśleniem tematu -
o dziwo 😉 Licencjacka, czy teraz magisterska, ciągle ten sam problem. I żeby
napisać pierwsze zdanie. Katorga! Najpierw samej pracy tak w ogóle, a potem
każdego następnego rozdziału 😊 Ale to może dlatego, że początki są zwykle
najtrudniejsze. To też ktoś powiedział, nie pamiętam kto, ale tym razem nie
będę wieszać na Nim psów, bo tu akurat świętą rację ma 😄
Pozdrawiam z zimnego południa. Już mi dłonie zmarzły,
i to też już jest sygnał, że powinnam iść 😛 Trzymajcie się cieplutko 😍
...Odpuść sobie, wrzuć na luz, będzie dobrze
Dookoła feeria barw
Mocny rytm porywa nas, na suficie milion gwiazd
Jak w pogodną letnią noc, nie stój tylko tańcz.
Po co Ci humor zły,
Spróbuj z muzyką zaczynać kolejny dzień, warto
Warto też czasem jest trochę pomarzyć
Z uśmiechem przecież Ci tak do twarzy
Wrzuć na siebie fajny ciuch
Tak jak lubisz
Poczuj, że właśnie dziś spełnia się wreszcie
Twój najpiękniejszy sen...
środa, 23 lutego 2011
Wróciłam 😛
Ojej, działa 😍 Postanowiłam wreszcie
przypomnieć sobie, jak mi idzie pisanie 😉Pewna byłam, że już go będzie, a tu
taka niespodzianka 😄
Jestem, i mam się dobrze. O tyle, o ile 😊 Męczą mnie
te studia, chciałabym mieć je z głowy. Po prostu czuję się zmęczona, strasznie
mnie korci, żeby rzucić to w cholerę... ale to tylko pół roku, szkoda trochę
mimo wszystko 😉 Im bliżej do końca, tym gorzej. Jeszcze zamiast się skupić na
pisaniu pracy magisterskiej, to się muszę uczyć mnóstwa głupot, które potem na
niewiele mi się przydadzą i tak... koszmar 😄 Ech, dam radę chyba. Muszę dać 😊 Dla siebie przede wszystkim, ale też, żeby mamusia była wreszcie ze mnie dumna.
Pani magister Edyta Dąbek 😍 Cóż to jest za brzmienie, miód na moje serce
po prostu 😁
Pracy jak nie było, tak nie ma, co mi spędza sen z
powiek najbardziej. Chciałabym się wyrwać z tego stanu zawieszenia, stanąć w
końcu na własnych nogach, a nie tylko na garnuszku rodziców... powiedzcie mi
jak to jest, człowiek po studiach, inteligentny i ambitny, kompetentny i
zdolny, zorganizowany i obowiązkowy, osiągający sukcesy w różnych dziedzinach
życia, a potem bez pracy na horyzoncie. To tylko w naszej polskiej
rzeczywistości chyba jest możliwe. straszne, ale prawdziwe 😉
No a w miłości? Dalej posucha 😄 Z panem M. to już
skończone definitywnie, żeni się w przyszłym roku...dziecko w drodze, więc
cóż... nic dodać, nic ująć, prawda? 😞 To tak na marginesie siostrzyczki 😉Kibicowałyście bardzo, wiem, ale widać nie było Nam pisane. A szkoda, co
całkiem fajny z Niego facet. W każdym razie nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Jak to mówią 😏
Czwarte miłosne pudło 😒 Czy ja jestem jakiś wybrakowany
towar, że nikt nie zostaje ze mną na dłużej?! Zupełnie nie wiem, o co w tym
wszystkim chodzi. I to niby mężczyźni mają taki straszny dylemat, jak Nas
zrozumieć... a jak z Nimi jest ciężko, to już sobie sprawy nie zdają 😄 Takie
biedactwa, zamiast biadolić to byście się nad tym zastanowili - nie tylko
narzekać na kobiety😅
Poznałam teraz kogoś 😉 Postanowiłam uczynić jednak
coś w tym kierunku, po wydarzeniu w grudniu 2010 roku. Byłam z rodzicami w
kościółku olkuskim, właściwie brakowało krzesełka dla mnie, ale jakoś
wypatrzyłam jedno i poszłam. Kto by pomyślał, że nawet w takim miejscu można
spotkać przystojniaka 😄 Przez mamę nie mogłam się skupić na mszy normalnie,
nagle spojrzałam na Nią i musiałam siłą śmiech powstrzymywać. Znaki mi zaczęła
wysyłać. Głową, oczami... że aż mi się wstyd zrobiło. Mam nadzieję, że nikt nie
zauważył 😛 A potem jak wychodziliśmy, to zapytała, czy wiem, o co jej
chodziło. No co Ty, w życiu, nigdy bym na to nie wpadła 😂 W każdym razie
chłopak zniknął. Próbowałam go jeszcze szukać wzrokiem, ale na próżno.
No cóż, na mszy to ja nie myślę o facetach. Zresztą co
bym miała zrobić tak w ogóle? Wtedy wymyśliłyśmy z mamą niezły patent: katolickie portale randkowe 😄 Może nie jest to jakiś wielki pomysł, ale co
szkodziło spróbować. Szukałam jakiegoś darmowego, bo mama znalazła, ale żeby
cokolwiek zrobić, napisać albo przeczytać wiadomość, trzeba sobie zapłacić. I
to słono: 99 zł jak dobrze pamiętam. Dlatego zrezygnowałam, i w końcu trafiłam
na bezpłatną stronę adonai.pl (jakby ktoś był zainteresowany) 😛 Wpisałam swój
adres mailowy, imię, miejscowość, parę informacji o sobie i już. Czekałam...
No i w końcu się doczekałam 🙈 Dostałam mnóstwo maili,
ale ogólnie dwóch panów mi się spodobało 😁Jeden sam napisał, a do drugiego
wysłałam ja 😉 Pierwszy się niestety okazało, że jeszcze zakochany,
nieszczęśliwie. Poza tym przestał nagle pisać, więc odpuściłam. Za to z
drugim... ciągle koresponduję 😜 Najpierw mailowo, a potem zaproponował
spotkanie i się umówiliśmy. 2 razy mieliśmy przyjemność do tej pory 😁 Fajny
facet, spokojny i miły. Teraz jesteśmy w kontakcie telefonicznym. Dobrze się
rozumiemy, a to najważniejsze. Nie jest nachalny, bardzo wszystko grzecznie i
kulturalnie. Zobaczymy... 😊 Ma na imię Marcin, 24 lata, mieszka w
Proszowicach. Drugie spotkanie było w Krakowie, bo z jego miejscowości jest
blisko tu. Znam miasto, zawsze lubiłam i mi się podobało, ale teraz... z Marcinem
Kraków nabrał zupełnie innego znaczenia 😉😄
Nie będę zapeszać więcej. I tym razem nie będę się
wyrywać jak Filip z konopi, powolutku i wszystko w swoim czasie... bo
chciałabym, żeby mi się wreszcie udało 😅
KROPKA 😁 Muszę się zbierać, więc do zobaczenia. Kiedy tylko będę mogła, to wpadnę na pewno. Stęskniłam się za tym. Siski, kocham Was 😘😘 Pozdrawiam wszystkich 😊