Translate

poniedziałek, 30 października 2006

NIEMOŻLIWE!!!

Jestem w szoku. Zostałam upomniana: "coś mało piszesz na tym blogu". Nie wiem jak Wy, ale to zakrawa na dowcip jesieni 2006 :P Ja i małość, to nie idzie w parze :D
Ja zawsze mam wszystkiego dużo... do pisania, do mówienia, do oglądania w telewizji, do słuchania, ale też pieniędzy, zajęć, zmartwień, przyjaciół, książek, kuzynostwa, bałaganu, włosów i mogłabym tak wymieniać bez końca :P
Normalnie nie rozumiem tego stwierdzenia powyżej, bo nic się tutaj nie zgadza :D Może jemu chodziło w tym sensie, że uszczupliłam dorobek słowny o JEGO osobę?? :D No cóż, przytaknę, bo to akurat prawda ;) Ale nie wiem czy to byłby dobry pomysł, żeby rozbudować refleksje na ten temat. Tym bardziej, że pretensje mogłyby źle wpłynąć na samopoczucie zarówno moje jak i JEGO ;) Więc lepiej sobie darujmy...
Chociaż wiesz, dla Ciebie wszystko :* Poprawię się special for you, już nawet pomału nadrabiam zaległości, nie sądzisz?? :P Nie mogę Cię przecież zawieść, ani pozbawiać uroku moich notek haha. Odbiłoby się to na Twej psychice, i miałabym ją na sumieniu :( Cóż by to była za strata, nie wiem czy udźwignęłabym na swych barkach TAKIE brzemię :P Ratujmy ją więc...
Zastanawiam się, czy sobie teraz nie nagrabiłam przypadkiem :D Liczę jednak na jego poczucie humoru - w końcu zawsze śmialiśmy się z tych samych rzeczy, toteż myślę, że spojrzy na mnie łaskawym okiem mimo wszystko ;) Mam przynajmniej nadzieję, żeby znowu nie było "coś mało piszesz na tym blogu" :P
Ale chyba dobrze mi idzie na razie, prawda? Miejsca niedługo braknie, ale cóż, czego się nie robi dla przyjaciół :* :D

Nowa era Edziowata, czyli wielki powrót do świata singli.

Jednak wrócę do moich romansideł, a raczej powinnam użyć tego słowa w liczbie pojedynczej, bo tylko jeden konkretny mam myśli. Ale nie po to, by się podołować jeszcze, że Nam się nie udało, ani żeby się użalać nad sobą ;) Bo z tym już koniec, osiwieć można przez to albo co gorsza połasić się na samobójstwo na przykład :P
Wracam, ponieważ ta książka jest ucieleśnieniem moich marzeń o miłości prawdziwej. Ciekawi mnie, czy uda mi się TO kiedykolwiek przeżyć... na razie prześladuje Edzię pech i nie chce sobie ode mnie pójść, zgredzik pieroński haha.
Przepraszam Was w ogóle, że te moje narzekania na NIEGO zdominowały treść ;) Wcale tego nie chciałam, samo tak wyszło :P Tym bardziej, że to nic nie pomogło, za dużo myślałam i za bardzo wierzyłam, że jak sobie ponarzekam to wróci :P No cóż, sama się wkopałam to teraz muszę iść po łopatę i się wykopać haha. Czyli podsumowując...
KONIEC UŻALANIA SIĘ, BIERZMY SIĘ ZA SIEBIE, BO ŻEBY ZNALEŹĆ KOLEJNY OBIEKT WESTCHNIEŃ, NIE MOGĘ MIEĆ PODKRĄŻONYCH I OPUCHNIĘTYCH OCZU, STROJÓW NIE PRZYMIERZAJĄC JAK U PRZEKUPKI NA JARMARKU ANI WYGLĄDAĆ NICZYM PASIBRZUCH PO TAKIEJ ILOŚCI JEDZENIA SŁODKOŚCI NA POPRAWĘ HUMORU :D AMEN!
"Nagle tak cicho się zrobiło w moim świecie bez Ciebie". "Tęsknię za Tobą aż mi w uszach szumi" <3

niedziela, 29 października 2006

Przekonałam się

Teraz to już na pewno koniec, straciłam resztki złudzeń... właśnie dzisiaj :) Dobrze się nie rozpoczęło, a już sobie mogę o tym związku zapomnieć :P Cóż, znaczy się mam pecha do facetów. Teraz się ze sto razy zastanowię, zanim się wpakuję w jakiś w kolejny :D
Czasem mam niezłe pomysły, żeby się dowiedzieć paru rzeczy, które mnie najbardziej interesują :D Napisałam na gg "każdy ma swojego łosia (w tym znaczeniu: przyjaciela - przyp. autorki hehe), mam i ja :P kocham Cię". Odniosło to pożądany skutek, bo dostałam odpowiedź w formie smsowej... "cieszę się, że masz kogoś". Zupełnie mnie nie zrozumiałeś kochanie, ale nie będę go wyprowadzać z błędu :D Ach, poza tym wyczuwam u NIEGO taką ulgę, aż słyszę jak wzdycha :P
Spoko, skoro tak uważasz to oddaję panu wolność - panie S. ;) Na siłę nie chcę zatrzymywać przy sobie, więc pozwalam Ci odejść... Mam nadzieję jednak, że możemy być przyjaciółmi ;) Że nie znikniesz tak nagle, jak się pojawiłeś :*
A tak przy okazji: WITAMY W CYWILU :P

środa, 25 października 2006

"Gdybyś był..." Łzy

 "Może, gdybyś był kimś innym, niż jesteś,
Jak srebrzysty pył uniósł się na wietrze,
Może, gdybyś był motylem w mej dłoni,
Chociaż jeden dzień, chociaż jedną noc,
Może, gdybyś był słowem w moich ustach,
Kołysanką, gdy kładę się do łóżka,
Mógłbyś nawet zobaczyć każdy z moich snów,
Ile dla mnie znaczysz, więc zasypiam już.

Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz.
Wolisz być sam, zupełnie sam.
Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz.
Nie sprawię, byś chciał dzielić ze mną świat.

Może, gdybyś był ogniem, w którym spłonę
I kroplami łez, co spadają w me dłonie,
Może wtedy pokochałabym każdy nowy dzień,
Może wtedy zapomniałabym, że to tylko sen.

Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz.
Wolisz być sam, zupełnie sam.
Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz.
Nie sprawię, byś chciał dzielić ze mną mój świat."

Ach, jak ten tekst pasuje do tego, co przeżywałam. I w sumie nadal przeżywam... ale już jest trochę lepiej, więc coś naskrobię ;) Jeszcze przeczytałam dziś ten artykuł - pomógł mi on o wiele bardziej niż wszystkie te ckliwe zapewnienia innych, że będzie dobrze, że dalej będzie tak jak kiedyś...
Cholera! Właśnie się kurna nie ułoży, teraz to wiem :P W dodatku nie mogę się przemóc, żeby zadzwonić, napisać... tak bardzo mi Go brak. Tych naszych rozmów, że mogliśmy się razem śmiać i żartować z tych samych rzeczy :) Ale nie mogę, po prostu nie mogę. Zresztą znowu zaczęłabym te swoje banalne gadki... czasem to nawet sama siebie nie mogłam słuchać, samej siebie nie poznawałam w ogóle :D
Jak pisze Maurycja, osoba porzucona, w desperacji popełnia 2 zasadnicze błędy. Jednym z nich jest to, że: "Zasypuje osobę, która odeszła tysiącem zapewnień o miłości i oddaniu, bombarduje nasączonymi szantażem emocjonalnym smsami, wymyśla całe mnóstwo pretekstów, żeby jednak zachować ciągłość kontaktu (...) Na nic się zda wchodzenie na coraz wyższe tony rozedrgania serca, na nic obietnice".
Cóż, taka prawda... nawet nie wiedziałam, że to nie tylko mój problem. A to co mówi Maurycja jest właśnie dowodem, że jestem jedną z wielu. W ogóle cały ten tekst jest niesamowity, po prostu zdziałał cuda :)
Kocham Go - to pewne, ale już się z tym tak strasznie nie czuję. On kocha mnie, tak mi się zdaje, tylko się pogubił. Nie chce mnie już widzieć nawet. Z tym chyba też się pogodziłam.
W ogóle ten tekst Maurycjowy napawa mnie optymizmem... "na jednym facecie świat się nie kończy" ;) Muszę tylko cierpliwie poszukać.
"Jestem jeszcze zakochana resztkami bezsensownej miłości", ale teraz wystarczy tylko JĄ przelać na kogoś innego :D I ja to zrobię. Może nie dziś, nie jutro czy za rok, ale na pewno w przyszłości ;) A ON niech żałuje i tyle :P
Mam nadzieję, że coś się odmieni. Jednak jeśli nie, to nie stanie się aż tak wielka tragedia jak myślałam niedawno jeszcze :P I wiecie co?? Przestałam czytać te wszystkie "love story", jupiiii :P Powoli powraca dawna Edzia - to cudowne uczucie... bo jak ja zaczynam już romanse czytać, to jest naprawdę źle :P Ale dość o tym, jest coraz lepiej i to się powinno liczyć najbardziej :)

Mój młodszy brat już dorosły :D

Żeby nie było ciągle tylko smutno, to się pochwalę :P Miałam niezły ubaw w sobotę - 21 października, mój brat stał się pełnoprawnym członkiem dorosłej społeczności... Jego spojrzenie mówiło samo za siebie: "no nareszcie będę mógł robić wszystko, na co mi przyjdzie ochota, w końcu jestem już dorosły" :D Ach, jak to fajnie mieć te 18 lat, prawda?? haha.
Najlepsze jednak w tym wszystkim było obdarowywanie prezentami ;) Gdybyście widzieli te wesołe ogniki w jego oczach, jak patrzył na te koperty :D Gdyby Go znali tak dobrze jak ja, wiedzieliby, co to oznacza :D To spojrzenie mówiło, że tylko marzy o tym, by się schować gdzieś w kąciku i przejrzeć swój dorobek finansowy. a nie żeby w spokoju przeczytać, jakież to życzenia składają mu na tą niezwykłą okoliczność - jak myślała cała reszta haha. Przekonałam się o tym naocznie po imprezie, kiedy każdy zaproszony udał się w końcu do swojego domostwa na spoczynek :D Pierwsze słowa wypowiedziane przez brata, gdy zamknęły się drzwi za ostatnim gościem były mniej więcej takie: "no, wreszcie mogę biec do siebie i spojrzeć, jak hojni byli dzisiaj moi goście... tylko ciiii, bo ja przecież pazerny nie jestem, no nie??". Jeszcze mu przytaknąć musiałam haha. No naprawdę, czego On ode mnie wymaga, nie widzieli :D Cóż, to jest u Nas rodzinne, bo niby co ja robiłam, gdy była moja osiemnastka?? Wstyd się przyznać, lecz niestety to samo :P Jakżeby inaczej. Ale nic to... kto by się tym przejmował :D
W każdym razie urodziny miał bardzo owocne - nie będę zdradzać jego największych sekretów, ale była to całkiem spora sumka :P Nazbierała Mu się też pokaźna ilość i kartek z życzeniami, i słodkości, i wód toaletowych... uśmiałam się na przykład na widok "puszystej statuetki" (nie umiem jej inaczej nazwać, to trzeba zobaczyć) i bukietu z papierosów :D Ale najbardziej to padłam ze śmiechu przy Niezbędniku Każdego Osiemnastolatka - podoba mi się haha. Jeszcze z takim oto wierszykiem, posłuchajcie:

Trawka, fifka, papierosik, dwie zapałki, jeden grosik, srebrna płyta do słuchania oraz gumka do... (tu prawdopodobnie miało być słowo niecenzuralne jak się domyślam :P chociaż nie wiem, czemu nie użyli - przyp. autorki). Ten niezbędnik jest dla Ciebie, dzisiaj będziesz w siódmym niebie. Wiesz zapewne doskonale, co do czego się nadaje. Dzisiaj kończysz osiemnastkę i dlatego Tobie właśnie, ten niezbędnik przekazuję i sukcesów Ci winszuję. Pięknych kobiet i namiętnych, dużo kasy, stanowiska i "S" klasy.

Hahaha, niezłe co? :D Nie umiem zdjęć niestety umieszczać, ale może kiedyś się uda. Bo to naprawdę warto zobaczyć na własne oczy :P Pozdrawiam :*

piątek, 13 października 2006

Mezo@Kasia Wilk "Sacrum"

"Niesie tam, gdzie ptak... Nie najwyższe widzę gwiazdy, a szczęście dają, bo jesteś tam... Niesie tam, gdzie ja... Do ostatniej przystani dobiłam, wysiadam, zostaję... Niesie mnie, gdzie Ciebie, odnalazłam Cię, odnalazłeś mnie...
Wielkomiejski szum, natłok wrażeń, szukam znaku, który się okaże drogowskazem, tym razem nie sięgam do książek, gazet, mam przeczucie: muszę uciec w uczucie. Uciec światu, w którym wszystko jest jasne, a ludzie cierpią przez swoje aspiracje, jedyne takie święte miejsce, gdzie rozum przegrywa z duszą i sercem, a cały ten tercet wypowiada Twoje imię, poddałem się temu, jestem sam sobie winien, to mi nie minie tak szybko, tak łatwo, bo jesteś mą wiarą, nadzieją, zagadką, której nie umiem objąć rozumem, dlatego mam do niej taki szacunek, może zwyczajnie brak mi taktu, ale... Wierzę w Ciebie, moje sacrum...
Chcę do jedynego miejsca na ziemi, gdzie problemy przestają mieć znaczenie, do objęć, które akceptują me słabości, do nich pragnę, tylko do mej miłości. Jest na ziemi jedno moje małe miejsce, gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej, uciekam tam z moją całą miłością, wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum...
Sacrum bez kontaktu z otoczeniem, oka mgnienie i mogę się przenieść w inny wymiar pozbawiony pancerza, w który codzienność bezwzględnie uderza. To błogostan, Panie, pobłogosław chwile, gdy każdy problem to błahostka, uciekam w moje świętości, objęcia tych, którzy akceptują moje słabości. Rodzina, o której zawsze marzyłem, dom, który był zawsze azylem, miłość, to najpiękniejsze sacrum, więc nie traktuj jej jak kontraktu, który zrywasz, gdy dzień masz gorszy, kiedy zyski chwilowo są mniejsze niż koszty, sacrum nie zmieni lekki podmuch wiatru, to źródło, którego nikt nie może zatruć.
Chcę do jedynego miejsca na ziemi, gdzie problemy przestają mieć znaczenie, do objęć, które akceptują me słabości, do nich pragnę, tylko do mej miłości. Jest na ziemi jedno moje małe miejsce, gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej, uciekam tam z moją całą miłością, wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum...
Niesie tam, gdzie ptak... Nie najwyższe widzę gwiazdy, a szczęście dają, bo jesteś tam... Niesie tam, gdzie ja... do ostatniej przystani dobiłam, wysiadam, zostaję... Niesie mnie, gdzie Ciebie, odnalazłam Cię, odnalazłeś mnie..."

sobota, 7 października 2006

Wisława Szymborska

 "Zakochani"

Jest tam tak cicho, że słyszymy
piosenkę zaśpiewaną wczoraj:
"Ty pójdziesz górą, a ja doliną..."
Chociaż słyszymy - nie wierzymy.

Nasz uśmiech nie jest maską smutku,
a dobroć nie jest wyrzeczeniem.
I nawet więcej, niż są warci,
niekochających żałujemy.

Tacyśmy zadziwieni sobą,
że cóż nas bardziej zdziwić może?
Ani tęcza w nocy.
Ani motyl na śniegu.

A kiedy zasypiamy,
We śnie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen,
bo się budzimy z niego.

Trochę się zacofałam w pisaniu... niestety mam tyle na głowie, że musicie mi wybaczyć ;) :*
Poza tym już tak nie boli, bo się odzywa :P Najbardziej mi brakowało rozmów z NIM. Nawet nie bardzo się przejmowałam tym, czy mnie kocha czy nie, czy może coś z tego być czy nie... Brakowało mi JEGO, tak po prostu. Przyjaciela i kogoś, z kim mogłabym się dzielić smutkami i radościami ;) Wystarczy mi, że JEST... a czy coś będzie dalej z tej miłości, to już nie jest tak bardzo dla mnie istotne :) Żeby tylko BYŁ :) :*