Translate

środa, 29 kwietnia 2015

Pisarka nie, ale do gadania to mam dryg chyba 😛

     No, to moje próby pisarskie zostały zakończone właśnie 😄 To by było na tyle, ja się poddaję. Początek może i wyszedł, przynajmniej sądząc po komentarzach, ale na resztę spuśćmy zasłonę milczenia 😅 hyhy. *ach, bo mi się skojarzyło teraz. Wiecie, jak się śmieją łyżki? Łychy chy chy chy. Ale ja jestem popieprzona czasami 😂😂😂
     W każdym razie mózg mi się przegrzał od tych wszystkich koncepcji, a że zwykle wychodzę z założenia: rób coś dobrze albo wcale, to ja pisać nie będę. Ugrzęzłam w martwym punkcie i nie mam pojęcia, jak to ugryźć, więc... Opowiadania twórcze to kompletnie nie jest moja działka jak widać 😄 Szare komórki gdzieś w trakcie poumierały zdaje się i na ten moment to nawet nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywam 😅 I rozbolała mnie głowa - tyle wyszło z całego tego zamieszania 😝 Także bardzo przepraszam, ale powracam do swojego nudnego życia i przemyśleń różnorakich, czyli to co robiłam do tej pory 😁 W końcu idzie mi to chyba dość nieźle, skoro parę osób przybyło mimo wszystko ^^ PS. Cleo, czemu mi te spacje nie działają? Chciałam powstawiać akapity, żeby się lepiej czytało, ale jak daję zapisz i wchodzę na bloga, to ich nie ma. Nie rozumiem 😕
     No 😎 Ale żeby nie było tak całkiem beznadziejnie i smutno, że jednak nie przeczytacie mojego opowiadania, przynajmniej na razie, to coś Wam dam na osłodę 😁

     W zeszłym roku bodajże, organizowali przejazd kolarzy, między innymi przez moją wioskę. Artykuł na ten temat, jeśli by to kogoś zainteresowało oczywiście, znajdziecie tutaj: wyścig kolarski. Wprawdzie nie był to szeroko rozreklamowany we wszystkich mediach Tour de Pologne, więc żadne tam wielkie międzynarodowe sportowe widowisko, w którym zawodnicy przemierzają cały kraj, wzdłuż i wszerz, ale jak na takie zadupie, gdzie praktycznie niewiele się dzieje, to było naprawdę duże coś 😄
     Ok, to tak tytułem wstępu 😛
     U mnie w domu oczywiście wystawaliśmy w oknie od wpół do trzeciej - w sumie nawet nie tylko u mnie, bo w większości domów za firankami czaiły się twarze sąsiadów 😄 Poza tym przy samej ulicy też się kręciło mnóstwo osób, chociaż kompletnie nie wiem po kiego grzyba tak wcześnie, skoro się zaczynało o 15, a zanim jeszcze dojadą do Bolesławia to też trochę czasu minie 😁 Zresztą co tam, żeby nic nie przegapić, to najlepsze miejsca trzeba wyhaczyć przecież, prawda? 😃 Mądra Edzia w dodatku, wprawdzie nie od razu, bo by mi pewnie ręka uschła, ale w którymś tam momencie, wpadła na genialny pomysł. Pobiegła do pokoju, wyciągnęła swój telefon komórkowy, znalazła opcję "kamera" i wcisnęła nagrywanie 😜 A jak, se pomyślałam. Się uwieczni dla potomnych, może się kiedyś przyda ^^ No i co? Dzisiaj będzie jak znalazł 😝Także bardzo proszę, tylko zanim sobie puścicie, pasowałoby przed użyciem skonsultować się z lekarzem, bo to moje pieprzenie w tle, niewłaściwie zastosowane, może zagrozić Twojej przeponie lub umysłowi 😂😂😂 I love you - i trzymajcie się jakoś 😘

Gadająca Edzia - a to o przeszkadzaniu na początku było do kota *tak informuję, bo tu Miśki nie widać, a odgłosów paszczowych nie chciała wydawać jakoś 😆


52. MAŁOPOLSKI WYŚCIG GÓRSKI w Bukownie!
ale najlepsze jest i tak moje "pieprzenie" w tle 😄
Posted by Edyta Dabek on 12 czerwca 2014

czwartek, 23 kwietnia 2015

PROLOG...

     Jestem zupełnie pewna, że wyszło gówniano 😄 Ale chciałam trochę popróbować z tworzeniem jakiegoś sensownego tekstu przynajmniej na sam początek opowieści, bo się tak napaliłam na to pisanie z Alicją, zwłaszcza, że zaczęłyśmy już trochę myśleć razem nad fabułą. Rozmawiałyśmy o tym na asku, prawda? Tylko coś nam to idzie jak po grudzie, nie wiadomo dlaczego. Znaczy się ja nie wiem, chyba że Alicja 😛
     W każdym razie publikuję te swoje marne wypociny, możecie się wypowiadać 😅 No i może wreszcie Alicja się określi, czy prolog się w ogóle nadaje czy nie, czy coś w tym zmienić, czy zostawić, czy piszemy to dalej, czy nie, bo sama to nie mam najmniejszego pomysłu, jak to pociągnąć, a szczegółów nie zdążyłyśmy omówić do tej pory, tylko tak ogólnie - potrzebuję pomocnika, nie dam rady w pojedynkę i tyle 😄
     Dobra, bo się rozwlekłam, a przecież prolog miał być: jedziemy z tym koksem w takim razie 😛

     To był najszczęśliwszy dzień w naszym życiu...
     Już dawno straciliśmy wszelką nadzieję, że nasze największe marzenie w końcu się spełni. Próbowaliśmy po prostu wszystkiego: eksperymentalne kuracje, leki, które były dopiero w fazach testowych, terapie hormonalne i ciągle nic. Patrzyłam tylko na męża smutnymi oczami, a on pocieszał mnie i wspierał, jak tylko mógł. Byłam mu za to wdzięczna.
     Po wielu latach nieudanych starań Raymond natrafił na ogłoszenie w gazecie. Jakiś lekarz o dziwnie brzmiącym nazwisku oferował coś w rodzaju eliksiru życia. I wtedy stał się prawdziwy cud. Nasza kruszynka Annabelle przyszła wreszcie na świat. Rozpierało nas ogromne szczęście. Patrząc teraz na ciemną czuprynkę córeczki i obejmując swojego męża w pasie, wiedziałam, że przetrwamy wszystko. Jak bardzo się myliłam...
     Ni stąd ni zowąd, za oknem rozszalała się burza. Zrobiło się zupełnie ciemno, niebo zasnute ciężkimi chmurami raz po raz rozświetlały błyskawice. Wichura poruszała konarami drzew w pobliżu domu, które przechylały się, stukając co chwilę w okienną szybę. Nagle zgasło światło, więc wypuściłam męża z objęć, ponieważ zaoferował się, że zejdzie na dół i zobaczy, co się stało. Wychodząc, obrzucił mnie jeszcze tym swoim ciepłym spojrzeniem, które zawsze dodawało mi otuchy.
     Wiatr wzmagał się coraz bardziej. Wydawało mi się, że w powietrzu rozlega się coś jakby szept. Niepodziewanie tuż koło mojego ucha, usłyszałam bardzo wyraźnie każde słowo:

„W dniu 21 urodzin poznasz mężczyznę, któremu się powodzi.
Gdy doznasz spełnienia, w wampira się zmieniasz.
A ten czar będzie trwał, póki miłości poznasz smak.
I dziewczęcy znów przybierzesz kształt.”


     Annabelle zaczęła okropnie płakać, więc wyjęłam ją z kołyski i wzięłam na ręce, tuląc do piersi. W końcu przypomniałam sobie wszystko, co kiedyś mówiła mi moja matka. A wcześniej babcia. Pojedyncze elementy układanki wskoczyły wreszcie na swoje miejsce i ułożyły w jedną spójną całość.
„Boże Święty, to ten szarlatan” - pomyślałam z rosnącym przerażeniem. - „Że też wcześniej to nazwisko nic mi nie powiedziało”.
     Wiedziałam jednak dobrze, że muszę zrobić wszystko, by uchronić Annabelle przed niebezpieczeństwem. Po prostu nie mogłam pozwolić, żeby to rodzinne przekleństwo zniszczyło przyszłość mojemu słodkiemu maleństwu.


A to dla mojej kochanej Cleo - "szarlatan", o którym mowa 😉😆 Też ubóstwiam tego pana 💚


EDIT: 24.04.2015, godzina 13:52
     No to będziemy robić co innego 😄 Alicja wymyśliła nowy, lepszy scenariusz, więc zacznę chyba od początku. Ale komentować dalej możecie, w sumie fajnie mi się Cleo czytało, jak pochwaliła parę rzeczy, także choćby dlatego piszcie 😜 Na razie nie mam pomysłu na tą udoskonaloną historię, no i muszę lecieć, więc do zobaczenia - będę coś klecić następnym razem 😀

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Genialny pomysł (teoretycznie) 😄

     Mama stwierdziła niedawno, że skoro i tak nie pracuję, to mogłabym trochę odciążyć mieszkańców naszego domu, zwłaszcza, że to potem zaprocentuje mi na przyszłość (podobno) 😅Chyba już nie mogą ścierpieć, że baba, a nie potrafi 😃 Po prostu... No ale dobra, do rzeczy.

ATTENTION!!!

     Przeprowadzamy eksperyment naukowy pod tytułem "Edzia w kuchni" *chichot zażenowania. Albo jak to mówił mój ulubiony Czaruś, tylko trochę zmieńmy, żeby się rymowało: "Z patelnią przez świat - czyli abrakadabra, gotuje Eduarda" 💚😂😂😂 U mnie w domu to niech się lepiej wszyscy boją, i to od teraz najlepiej 😆


     EDIT: 21.04.2015
WYNIK eksperymentu: pozytywny.
STRATY w ludziach: brak 😂
Jak widać nie wyszło to tak źle jednak. Jakoś nikt się nie potruł, mama stwierdziła: "ale to wszystko pyszne", a tata: "będą z Ciebie ludzie" 😅

Popisowe, pierwsze danie, z moich osobistych rączek 😛
Wygląda chyba całkiem dobrze, prawda? 😉

środa, 15 kwietnia 2015

Do zobaczenia wkrótce 😊

     Właśnie pożegnałam brata i Kasię. Pojechali sobie do Anglii zarobić. Ale obiecali, że jak uskładają to wrócą 😉
     Rodzice wybrali się z nimi na dworzec do Kato, żeby pomachać. Oczywiście mama się poryczała w domu już - wychodziła z łazienki, ocierając łezki, to mi język pokazała, jak się uśmiechnęłam 😄 Chyba miałam minę niedobrą i myślała pewnie, że się nabijam. No proszę Cię, ja?! Pierworodna córka?! Nigdy w życiu 😘😃 Potem przyjechali rodzice Kasi, więc doszła druga płacząca matka, to na dworcu będą prawdopodobnie ryczeć obie 😅 Istny Armageddon, z efektami dźwiękowymi w dodatku 😛
     Ja na szczęście musiałam coś załatwić w banku i w US, także brata i Kasię uściskałam w domu i życzyłam im powodzenia 😊 No bo jakbym się pofatygowała jednak do tych Katowic, to z dwiema rozpaczającymi mamami chyba by mnie szlag trafił - a tak to się tatusiowe męczyli 😜
     Teraz się muszę wszystkim zająć i przejąć ich domowe obowiązki. Przeraża mnie to trochę, no ale rodzice są jeszcze, to myślę, że mnie nie zostawią samej sobie 😃 Tylko też tam coś pomogą 😉

niedziela, 12 kwietnia 2015

Urodzinowo 😁

     I nadchodzi wielkie trzy-zero 😂 Ale ja jestem stara. Poza tym 30stka na karku, a ja dalej z rodzicami: MASAKRA 😄 Czas coś z tym zrobić po prostu, trzeba się zawziąć i koniec.
     Wprawdzie impreza była wczoraj, bo brat z żoną się szykują na wyjazd powoli, w rozjazdach ciągle są, więc zrobiliśmy wcześniej. Dostałam własnoręcznie uszyty przez moją kochaną bratową patchwork, i dwa jaśki - znaczy w sumie to poszewki sama szyła, wkład był kupiony. Ale to tam pal sześć, i tak się napracowała *dygresja: za co oni mnie tak lubią, to zabij mnie, a nie wiem 😄
     No i jeszcze książkę, a od mamy kapcie 😛
     Ach, najważniejszego bym zapomniała: BRATOWA UPIEKŁA DLA MNIE TORT. Pyszny 😁 Ta to ma talent do wszystkiego naprawdę, normalnie podziwiam 💚

     Natomiast dzisiaj będę świętować z panem A. oczywiście 😄 Najlepsze, że urodziny mamy w tym samym dniu, więc to będzie podwójne NASZE święto: moje wielkie trzy-zero 😅 a jego trzydzieste drugie - wszystkiego dobrego Skarbie 😘
     Dostanie ode mnie książkę i zestaw płyt z rockowymi balladami.
     No i jak zwykle ciężka przeprawa prezentowa była, odwieczny problem: co kupić chłopakowi na urodziny. Po prostu przechodzi ludzkie pojęcie... na czerwonych światłach w dodatku 😃 Ale to nic, może nie będzie tak źle. Najwyżej potem opchnie na allegro 😂😂😂 *ależ ja jestem okropna, co? Sorry, chyba taki mój urok już 😛 Idę się poprzytulać do mojego kocyka i jaśka od bratowej, dobranoc 😘😄

Słodkie arcydzieło mojej bratowej - cudny prawda?



Urodzinowe kwiaty od mojego "męża" - się postarał 💘


Cuda uszyte własnoręcznie - zdolną mam bratową, nie ma co 💚

wtorek, 7 kwietnia 2015

Święta, Święta i po Świętach...

     Cudownie! Najlepsze Święta Wielkanocne EVER! Dziękuję Archie 💘
     Chociaż w sumie to i mamie powinnam, w końcu się zgodziła, żeby nie musiał tak szybko uciekać do domu. Ciągle jestem w szoku 😛
     Aż się nie chce wracać do codziennych obowiązków... Cóż to było za leniuchowanie - uwielbiam to robić, zwłaszcza z Ukochanym przy boku 😁 Mrrry 😆😘
     Przepraszam, że takie nudy, ale nie mam w ogóle pomysłów. Ani na opowiadanie, ani nawet na cokolwiek, co by notkę przypominało. Trudno, nie nadaję się do tego pewnie. Pozdrawiam 😊

środa, 1 kwietnia 2015

Prima Aprilis😄

     Cześć ludziska 😘 Przeniosłam się tutaj z mojego starego wysłużonego myloga, cieszycie się? 😄 One wiedzą mam nadzieję, do kogo to piszę przede wszystkim 😉
     Może zdobędę nowych czytelników teraz? Ale żeby tamten blog nie leżał tak całkiem odłogiem, to tam też możecie komentować te moje starocie... Zwłaszcza że muszę się tam pojawić raz za czas, żeby mi go nie usunęły mendy z administracji 😄 Zrobię sobie z niego fotobloga może? Nie wiem, pomyślę nad tym jeszcze 😛 W sumie to możecie coś podpowiedzieć, się nie pogniewam 😄
     OK. Ale wracając do tego, co miałam w zamyśle, to postanowiłam napisać coś ala opowiadanie. Nie wiem, czy mi wyszło, więc poproszę o jakieś sugestie 😛

     Zdaje mi się, że w życiu się tak nie ubawiłam w Prima Aprilis 😃 Mam wrażenie, że niewiele osób nadąża za "edziowatym" tokiem rozumowania 😂 Dlatego pewnie te moje żarty primaaprilisowe zwykle nie docierały i nie uważali ich za godne tego święta 😄
Dzięki Ci Boże za Archiego 💘 Kocham Cię Skarbie 😂
     Ale do rzeczy. Otóż:
Cały dzień się zastanawiałam nad dobrym dowcipem, takim, żeby był mniej więcej prawdopodobny, bo przecież gdybym wymyśliła jakąś niestworzoną historię, to kto w nią uwierzy niby 😄 Z mamą zaczęłam konsultować w końcu, bo faktycznie miałam niezły problem, ale nawet z jej pomocą szło to jak po grudzie 😛
- Powiedz mu, że z nim zrywasz - stwierdziła mama. - W sumie to chciałabym wiedzieć, co wtedy zrobi, to by mogło być ciekawe. - Zachichotała, z dłonią przy buzi.
     Spojrzałam tylko spode łba, bo nie za bardzo ten pomysł mi przypadł do gustu szczerze mówiąc.
- Albo wiem - powiedziała moja rodzicielka. - Powiedz mu, że jesteś w ciąży.
     No myślałam, że normalnie z krzesła spadnie, tak się śmiała 😄 Dobrze, że akurat nic nie jadłam w tym momencie, bo chyba bym się udusiła, stanęło by mi wszystko w gardle zapewne 😛
- No weź. Co ja wiatropylna jestem? - Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na mamę. - Gdyby to policzyć, to musiałabym być w trzecim miesiącu. Więc chyba nie bardzo.
     A żeby ją jeszcze dobić za ten pomysł z zerwaniem, podeszłam do lustra, stanęłam bokiem i zapytałam: - No i jak mamo, widać coś?
     Roześmiałam się w głos, bo już nie wytrzymałam po prostu 😄 W życiu by nie uwierzył w taki żart... może i faceci nie zauważają podobnych rzeczy, ale z tym to na pewno mój Prima Aprilis by nie przeszedł. Natomiast sam skutek, który wyniknął z mojego gestu był identyczny z zamierzonym, bo kiedy spojrzałam na matkę, wyglądała jakby połknęła ość tak co najmniej 😂 *ależ jestem złośliwa, co?
- Dobra. - Klasnęłam w ręce. - Może powiem, że mamy straszną pogodę, że wichura była, i nam dach zerwało. Że się musimy wynieść z domu, już jesteśmy spakowani właściwie i czy moglibyśmy na czas remontu przyjechać. - Zachichotałam.
     Tym razem to mama spojrzała na mnie spode łba 😄 Pomyślałam sobie: "Oho, chyba głupi pomysł".
- Córcia, nie przesadzaj może co? - rzekła. - To ja tu nie mogę spać, się boję, żeby nam sufit na głowy nie spadł, a Ty mi tu...
     Mina matki nie wróżyła nic dobrego, więc zamilkłam. Myślałam, myślałam, a że zbliżała się pora, że mój Archie pewnie będzie wracał niedługo do domu i ja dalej nie wiem, to napisałam coś bez sensu w ogóle, bo byłam pewna, że nic nie będzie z tego żartu. W końcu się już znamy szmat czasu, Archie zdążył poznać rodzicielkę prawie tak samo jak ja, więc dobrze sobie zdaje sprawę, "z czym to się je" 😄
     Naturalnie pochwaliłam się jej, że napisałam, że się zgodziła, żeby przyjechał do mnie na całe święta 😛 Oczywiście w dodatku naraziłam się przez to na święte oburzenie, że jak tak mogłam, że przecież uwierzy, zwali jej się do domu na trzy dni... Ona po prostu jest staroświecka strasznie i uważa, że chłopak nie powinien zostawać u dziewczyny na noc, że to nie wypada, że z powodzeniem sobie może u mnie siedzieć ile chce, ale potem niech wraca grzecznie do siebie. I takie tam.
- No proszę Cię! - wykrzyknęła ze śmiechem mama. - To w końcu komu ten Twój Prima Aprilis miał być, mnie czy jemu?
     Uśmiałyśmy się niemiłosiernie, no i mleko się wylało jak to mówią, ale stwierdziłam, że to niemożliwe, że nie uwierzy i żeby się nie martwiła. Jakież było moje zdziwienie...
     Po pewnym czasie dostałam smsa zwrotnego: "To gadałaś z nią, czy sama to zaproponowała?"
Ja: "Taa, sama. No skąd 😄 Pół dnia jej marudziłam, to chyba dla świętego spokoju w końcu się zgodziła."
     A że coś długo nie odpisywał, to dodałam: "I najlepiej to jakbyś zabrał swoich rodziców jeszcze. Bo wiesz, powinniśmy chyba pogadać tak wszyscy wspólnie, o przyszłości, skoro ja w ciąży jestem. No i oświadczyny jakieś zorganizować."
     Normalnie uwierzyć nie mogłam, że się dał wkręcić 😂 Trzy razy chyba tamtego smsa czytałam, poważnie 😛 Dlatego dopisałam całą resztę, żeby już nie było wątpliwości, że to Prima Aprilis. Przecież mama by zawału dostała. Także musiałam coś wykombinować, żeby nie myślał, że będzie mógł nocować 😄 I się zdziwiłam kolejny raz, bo mimo tego, że wreszcie zareagował, to zupełnie nie tak, jak miało być w moich teoretycznych planach 😂
     Sms od Archiego: "Co ku.wa? Ty wiatropylna jesteś? Coś Ty mamuśce powiedziała? W jakiej ciąży 😄 Ja nic o tym nie wiem 😛"
     Kompletnie mnie zamurowało, więc już bez owijania w bawełnę, żeby uratować sytuację, odpisałam: "Kochanie, a spójrz na datę 😘 Nie no bez jaj, Ty tak poważnie? 😂"
On: "Ty, bez takich żartów 😛 Czyli ..uj wielki i bąbelki ze świąt? 😛 O Ty mendo 😘"
     Swoją drogą genialne powiedzenie, nie słyszałam tego jeszcze i sobie na pewno zapamiętam - zabawne naprawdę 😄
     Zaczęłam potem mu opowiadać, że miałam ubaw jak nigdy chyba 😆 Że jak kombinowałam ten żart, to planowałam jeszcze napisać, że byłam na imprezie i nic nie pamiętam, a koleś się ulotnił, i to jego dziecko, ale że on to chyba mnie samej nie zostawi, skoro i tak myślimy nad ślubem... Jednak byłam przygotowana, że od razu się skapnie 😛 Niestety kiedy zobaczyłam, że ciągle mi się żart udaje, czym mi załatwił przeponę prawdopodobnie, bo tak się śmiechem zanosiłam, to stwierdziłam, że dłużej tego nie pociągnę. Więc odpuściłam tę imprezę.
     Kurde, przecież gdybym nie napisała prostu z mostu: "Prima Aprilis", to kto wie, ile bym musiała jeszcze przecierpieć 😂😂 Sorry, ale ja mam jedno zdrowie tylko 😄

     No i taka historia - uśmiałam się jak hiena, a teraz będę ze trzy dni się zbierać pewnie po tym wszystkim 😛 Ubaw po pachy. Poza tym czy to moja wina? Przecież zna moją matkę, wie co ona myśli o nockach, więc powinien dodać dwa do dwóch 😄 Co ja poradzę? Trzeba było się chwilę zastanowić - mógł od razu na to wpaść, że z tym smsem to chyba coś nie teges 😛
     Ciekawe jak mi się Kotuś "odwdzięczy" teraz, bo nie sądzę, żeby to przeszło bez echa 😂 Swoją drogą niby głupia koncepcja, i pewniak, że nic z wyjdzie - w końcu kto by wykombinował, że coś nieprawdopodobnego teoretycznie, się okaże takie w skutkach - a jednak Archie się dał nabrać. Zrobiłam żart, który się udał stuprocentowo tym razem. Niesłychane 😃 Chociaż...
     Nie no, pójdę przez te swoje pomysły do piekła kiedyś. Prościutko przez highway to hell 😂😂 To jest kurna nawet więcej niż pewne 😄 Na razie 😘