Translate

wtorek, 11 sierpnia 2015

Powrót do szarej rzeczywistości.

           No to jestem znowu u siebie 😁 Wyjazd do Lublina to była najlepsza rzecz, jaką zrobiłam do tej pory - czuję się świetnie, wypoczęłam na wsi jak nigdy, poznałam rodzinę Archiego (strasznie ich dużo, cały czas jestem oszołomiona jeszcze), wytańczyłam za wszystkie czasy, pojadłam swojskiego żarcia (mam wrażenie, że przytyłam z 5 kilo 😅). Po prostu CU DO WNIE 😍 A teraz od początku...
W sobotę musiałam wstać wpół do piątej rano, masakra. Tata obiecał, że mnie odwiezie do Olkusza przynajmniej, żebym za dużo nie taszczyła sama tej torby, ale oczywiście komunikacja miejska działa jak działa i busy sobie przyjechały jakimś swoim rozkładem jazdy. 3 terminy z rozpiski przystankowej olały zupełnie, bo miałam mieć 20 po, 35 po, a potem jeszcze 45 po. Natomiast ostatecznie wylądowały nie wiadomo jak, bo już nie czekałam, tylko tata mnie zawiózł do Krakowa po prostu. I weź tu licz na komunikację miejską. Umów się na cokolwiek o danej godzinie, to one sobie przyjadą jak im pasuje, a Ty się zastanawiaj, gdy nie masz samochodu, jak dojechać na jakieś spotkanie biznesowe z klientem, wizytę u lekarza specjalisty czy tak jak ja - niestety pociąg na mnie nie poczeka, tylko odjedzie jak ma zaplanowane, do lekarza się czeka czasem rok albo półtorej i przez takie debilstwo kolejka przepadnie, a klient sobie znajdzie inną firmę, która nie będzie się spóźniała na spotkania, w końcu co go to obchodzi, czym Ty się dostaniesz w umówione miejsce. No nieważne.
W każdym razie jakoś się pojawiłam na tym krakowskim dworcu i koniec końców na pociąg zdążyliśmy 😛 Gorąco było jak w piekle, klimatyzacja tylko w pierwszej klasie, więc jedynie sztuczny nawiew musieliśmy kombinować, czyli po prostu otworzyć okno 😅 Z tym natomiast mieliśmy taki problem, że przy większym tempie jazdy urywało głowy o mało co, ale no cóż, z dwojga złego lepiej się nie rozpłynąć w tym upale niż narzekać na pęd powietrza.
Dojechaliśmy do Lublina bez problemu właściwie, może poza tym, że po wyjściu wyglądaliśmy jak po kąpieli w basenie w ubraniach 😄 Spod dworca nas odebrał kuzyn Archiego, Mariusz - jeden z wielu, których poznałam 😛 Przywiózł nas do siebie do bloku własną taryfą, bo pracuje jako taksówkarz 😁 Przywitała mnie jego żona, Dorotka. A potem się pojawił ich starszy syn Patryk. Tutaj to była śmieszna historia w ogóle, bo przyleciał skądś i szybko potrzebował łazienki, żeby się odświeżyć. Wypadł jak burza, ale nie zarejestrował, że mają gości i nagle stanął w drzwiach kuchni w samym ręczniku, takim kusym w dodatku, bo chłopak wysoki jak brzoza, spływający jeszcze wodą i wryty w ziemię 😂 Ale dość błyskawicznie się otrząsnął, uśmiechnął ślicznie i podał rękę na przywitanie z wesołym: cześć 😎 Odwzajemniłam, zupełnie nie speszona 😃 A Patryk też niewiele się przejął ze stanu, w jakim go zastałam, bo zaraz się odwrócił na pięcie, żeby się przebrać. W każdym razie uśmiałam się z tego, a jego mama tylko kręciła głową z niedowierzaniem, po oczach widziałam, o czym myśli: Boże, co z niego wyrosło. To dopiero postrzelony chłopak, przed dziewczyną Artura prawie nago, jaki wstyd. Ja tam się nie przejęłam, on zresztą też, bo przecież nic takiego strasznego się nie stało. A facet na moje oko jest całkiem niezły, więc było na co popatrzeć - naprawdę nie ma co narzekać 😉😂
My też się kąpaliśmy u nich po podróży i przebieraliśmy na wesele. Ja oczywiście miałam trochę gorzej, bo z okresem (a propos, tak jak już mówiłam: na małe Adamsiątka musimy jeszcze poczekać - nie byłam jednak w ciąży 😜 szkoda w sumie...), ale jakoś dałam radę. Poza tym Dorotka jak prawdziwa gospodyni zaproponowała nam obiad - dostałam domową ogórkową, także przed weselem sobie jeszcze podjadłam 😁
Od Mariusza jechaliśmy z następną kuzynką samochodem, do domu panny młodej. Poniatowa o ile dobrze pamiętam. Tam na tym gorącu to była następna masakra, ja w sukience i w odkrytych butach to jako tako jeszcze, ale Archie? Ja po prostu współczuję facetom, co oni przeżywali w takim słońcu, w tych garniturach i całych butach 😄 Bagaże zostawiliśmy u chrzestnej pana A., bo to niedaleko było, więc nie musiałam tego taszczyć ze sobą do kościoła. Z torebki przepakowałam do dużej torby to, co mi się nie przyda, także buty na zmianę zmieściłam bez problemu 😛 Przez ten okres to niestety i tak miałam sporo rzeczy potrzebnych, więc torebkę miałam dosyć dużą mimo wszystko. No ale cóż, tyle godzin na sali weselnej, bez dostępu do prysznica, to musiałam sobie radzić jakoś inaczej. Może to i głupio wyglądało z takim torbiszczem do sukni balowej, ale co ja się przejmować będę. Nie moja wina, że mi się spóźnił, a odświeżyć się trzeba było. A jak się komuś nie podoba to trudno, taki los kobiecy i tyle 😉
Z domu panny młodej mieliśmy podstawiony autobus, najpierw do kościoła w Chodlu i w ogóle nas wszędzie woził potem, więc z transportem problemów nie było. Parafię na Lubelszczyźnie mają piękną, budynek również, w środku też mi się podobał. No tylko gorąco jak wszędzie. Myślałam, że może będzie trochę lepiej niż na zewnątrz, ale jakoś nie za bardzo poczułam. Biedny ksiądz non stop ocierał czoło chusteczką 😄 Para młoda wyglądała cudnie: Bogdan - przystojny, elegancki, Madzia: śliczna, w pięknej białej sukni... zapatrzeni w siebie i zakochani 😊 Uwielbiam śluby 😅💚
    Potem większość swoimi samochodami, a my znowu autobusem się przemieściliśmy do sąsiedniej wsi (Siewalka bodajże, ale ja tych okolic w ogóle nie znam, mijaliśmy tyle miejsc, więc tak do końca to niczego nie jestem pewna 😛 niech żyje orientacja przestrzenna 😂) na imprezę. 

Okolice są śliczne, dom weselny piękny - w ogromnym ogrodzie, z fontanną i wielkim parkingiem. Akurat pasowało wszystko, bo ta rodzina z Lubelszczyzny jest strasznie liczna - 260 osób było, a pewnie i tak nie każdy przyszedł, że potrzebowali naprawdę dużych przestrzeni 😆

Salę mieli zrobioną też cudnie, orkiestra rewelacyjna, jedzenie pyszne, bo wszystko swojskie: schaby, kiełbasy, salcesony wytwarzane przez kuzyna Archiego - Pawła, także całe wesele wyszło po prostu GE NIAL NE 😍 Ja chcę jeszcze raaaaz *osioł ze Shreka, tak bardzo 😝

A na drugi dzień mieliśmy poprawiny... no i dla mnie to już było trochę za dużo tego imprezowania. Ale cóż, w ogólnym rozrachunku bardzo mi się podobało, mogę tam wrócić jeszcze. I nauczyłam się czegoś nawet: Siewalka, Siewalka - piękna okolica. Gdyby nie Warszawa, byłaby stolica *na melodię "Te opolskie dziołchy" 😃 Boże, kocham Lubelszczyznę 😂 I Ciebie także, panie A. 💘

Po prostu dziękuję mojemu słońcu, że mnie tam zabrał.

        Teraz niestety trzeba się otrząsnąć. Wszystko co dobre, kiedyś się w końcu kończy 😉 Jak to mówią. Odpoczynek był, musimy już wrócić do monotonii dnia codziennego. A szkoda. Wolałabym tam jeszcze zostać na dłużej 😋

          PS. Jeśli dostanę jakieś zdjęcia albo film, bo kamerzystę też mieli (chociaż po tym, co wyprawiał ten mój Skarb, to nie jestem całkiem pewna, czy to dobrze 😅), to na pewno dodam. Ściskam Was mocno 😘     

czwartek, 6 sierpnia 2015

Już za parę dni, za dni parę...

            Cześć robaczki, co tam? 😁
Bo my z panem A. się wybieramy na wesele w sobotę. Wyjeżdżamy na weekend, bo to w Lublinie aż, więc nam zejdzie na dojazdach trochę. Zawsze to jakiś powód, żeby odpocząć od rodziców 😅
Kuzynka Archiego wychodzi za mąż - dojedziemy tam, to idziemy się do nich przebrać i odświeżyć, i na jakąś kawę. Potem jest kościół o 16, wesele, nocleg u mamy panny młodej, a chrzestnej mojego A. Następnie poprawiny w niedzielę, no i powrót 😛
Już to widzę, jak bidulek będzie wyglądał po dwóch dniach imprezowania 😅 Natomiast tak poważnie, niech sobie nie myśli, że mu dam dużo pić - niańką wredną zostanę po prostu, a jak się nie będzie słuchał to złapię za fraki i zaciągnę na siłę do pokoju 😄 Czy gdzie tam znajdę możliwość. Także ten... BÓJ SIĘ!!! 😜
Zastanawiam się tylko, czy czasami się nie okaże, że będę miała wesele, ale z niespodzianką 🙈 Dziwne wrażenie mam ostatnio: podbrzusze mnie boli z lewej strony, a raczej czuję coś jakby ucisk. Kładę się do łóżka, to nie wiem na której stronie być, czy na plecach, bo w każdej pozycji mi źle i nie dam rady spać 😄 Archie się czasem śmieje, że się wiercę jakbym miała zamiar jajko znieść, a ja tylko szukam dobrego miejsca, żeby się ułożyć 😝 I wydaje mi się, że mam małe kłopoty z chodzeniem przez te "bóle" - biodro trochę szwankuje. Poza tym od wczoraj zaczęłam coraz częściej niż zwykle chodzić siku, jakby mi coś naciskało na pęcherz 🙊 Ale najważniejsze jest to, że powinnam we wtorek dostać okresu: i nic. Albo ewentualnie w środę, bo mam dość nieregularnie, więc sobie czekałam jeszcze, żeby nie panikować tak od razu 😅 Natomiast trzeci dzień "obsuwy" już nie bardzo wchodzi w rachubę na co innego, dlatego więcej nie będę odwlekać 😎

 Idę rano do apteki i kupuję test ciążowy. Wóz albo przewóz :D 

Wprawdzie niektórzy mi mówią, że przecież gorąco, więc dużo piję i to może z tego powodu częściej przebywam w WC, że takie bóle towarzyszą różnym schorzeniom też, ale mnie się jednak nie wydaje 😜 Zwłaszcza że mama ciągle nade mną krąży z pytaniem, gdzie mam okres, do ojca mówi, że zostanie dziadkiem... a nasz Tysław Doskonały stwierdził w dodatku, że żona przy ciąży miała takie objawy i potem mi gratulował, więc wszystkie znaki na niebie i ziemi (a jemu akurat uwierzę - w końcu kilka porodów już przerabiał w swoim życiu 😅) na to wskazują 😛

Także czekajcie wieści ode mnie 😉 Ale napiszę Wam dopiero jak się upewnię u ginekologa, bo wiem, że testy czasem szwankują... No chyba że nic nie wyjdzie 😄 I okaże się, że okresu dostanę jednak, a 2dniowa zwłoka to przez te anomalia pogodowe na przykład i mojemu organizmowi się coś poprzestawiało tylko 😝
Buziaczki 😘

sobota, 18 lipca 2015

Starych ni ma, chata wolna 😄

        Rodzice sobie wyjechali dwa tygodnie temu na urlop i zostawili mnie samą z babcią. Ja rozumiem, że kochana wnuczka, że się powinnam zajmować, ale na dłuższą metę z tym człowiekiem się nie da funkcjonować 😃Robotę sobie odpuściłam - machnęłam ręką, bo stwierdziłam, że dam sobie radę jakoś. Ale przy podejmowaniu prostych decyzji mi pomóc nie potrafiła nawet. Pytać ją, czy mam obiad szykować, to jedyna odpowiedź była tylko: Nie wiem. No to kurde ona poważnie nie czuje, czy już głodna jest? 😅 Masakra! Czasem to się naprawdę zachowuje gorzej jak takie dziecko z przedszkola albo jeszcze mniejsze 😜 Dobrze, że niedługo wracają, bo praca niańki mi powoli zaczyna doskwierać 😄
Z drugiej jednak strony udało mi się spędzić cały poprzedni weekend z panem A. 💘 I teraz będzie następny, bo właśnie na Niego czekam 😜 Swoją drogą, że się mamusia zgodziła, kiedy do niej zadzwonił ostatnio... Byle z tego dzieci jakichś nie było 😅 Bo bez mieszkania i bez pracy to ja długo nie pociągnę z takim berbeciem. A z jednej pensji to tak kiepsko trochę.
Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że Misiek się w ogóle nie przejmuje, mamie się tylko oczy świecą i się nabija ze mnie, że jeżeli coś zmajstrujemy to akurat na kwiecień, czyli prawie jak taki prezent na urodziny 😜 Ja jedynie się ciągle zastanawiam i główkuję 😄 Bardzo bym chciała z jednej strony, bo Go kocham najbardziej na świecie, uwielbiam maluszki, a miniaturka z niego i ze mnie, która wyciąga swoje malutkie rączki i się uśmiecha do nas, na pewno byłaby przekochana i przesłodka 😁 No sami pomyślcie: taka Edzia w wersji mini, czyż to nie cudowne? 😅 Ale z drugiej jakoś nie wiem, czy ten akurat moment to odpowiednia pora na podobne "luksusy"... Mniejsza z tym, póki co nic nie jest przesądzone - jeśli test wyjdzie pozytywny to w sumie mamy jeszcze całe 9 miesięcy na myślenie, jak to wszystko zorganizować, więc na razie się nie martwię 😜

     POBUDKA!


         A na koniec dodaję muzyczkę, co ostatnio mi mój chrzestny puszczał. Bo mi się urodził w główce niecny plan 😈 *szatański śmiech, tak bardzo ^^ Że jeśli Archiemu się nie zachce kiedyś wstawać do mojej miniaturki albo do małego "adamsiątka", to go na pewno tym obudzę 😄 Ustawiłam już sobie taki alarm w telefonie, więc zawsze będę miała pod ręką w razie gdyby - także bój się Kochanie 😅💘

niedziela, 28 czerwca 2015

Nie do uwierzenia 😉

            Wyobraźcie sobie teraz...
.
.
.
.
.
.
.
.

Mój osobisty, najwspanialszy, uroczy, kochany, słodki, zabawny, cudowny, mądry i najlepszy na świecie mężczyzna jest NAPRAWDĘ, centralnie, na amen, na mur beton, poważnie ZAZDROSNY o TYSŁAWA 😅A ja byłam taka pewna, że żartuje. Jak to się można czasem pomylić i to do kogoś, kogo człowiek myśli, że bardzo dobrze zna. No nie mogę, muszę ochłonąć 😄 Do tej pory jestem w ciężkim szoku 😱 Bez kitu.

Kocham Cię Skarbie 💘 Nawet nie wiesz, jak bardzo 😍

Jestem uczulona na zazdrość o "kabelkowe" znajomości przez internet po prostu. Ja rozumiem to uczucie, ale kurwa jakieś realne *sorry za słowo 😄 Już miałam podobne perypetie z jednym z moich byłych, skutecznie mu się udało mnie zniechęcić do takich cyrków - odchorowałam je ciężką depresją potem, więc jeśli Archie ma zamiar jeszcze kiedyś sobie "żartować" w ten sposób, to niech zabiera ode mnie swoją dupę raz na zawsze.

Ach, normalnie nie odpuszczę mu tego 😝 Mam na dzisiaj diaboliczny plan *tak tak, dobrze słyszycie ten szatański śmiech 😈 Jak go w życie wprowadzę, to się tej mojej irytującej (czasami) durnej głowie 💘 odechce podczas ostrzejszej wymiany odmiennych poglądów używania podobnych tekstów *powinnam tu gdzieś dać jakieś przecinki? Bo interpunkcja u mnie kuleje trochę 😄 W każdym razie sugerować niewinnej Edzi, że mogłabym go zdradzić - kogokolwiek zresztą? To jest cholerna niesprawiedliwość i obraza dla mnie. Język mu powinien uschnąć 😛
     Nie mam ostatnio chęci do pisania, ale od czego jest "stary", dobry, wysłużony "mylong" *dla Ciebie Cleo 😘💚 Normalnie rozwaliłaś mi ostatnio system tym, także dziękuję i kocham Cię😍 Natomiast co do notki, że tak ją zrobiłam na bieżąco, to jest wyjątek prawdopodobnie, ale musiałam to wyrzucić, bo bym wybuchnęła od środka chyba 😅 Mam nadzieję tylko, że po przeczytaniu nie pomyślicie sobie: "Boziu, co za głupota" - wszystko jedno czy będzie chodzić o sytuację, o mnie czy o ten tekst 😆 Pozdrawiam i miłego dnia życzę, każdemu z osobna *ściskam mocno.
PS. Notki kopiowane z "mylonga" *jeszcze długo mnie to będzie rozśmieszać 😂 są pod rokiem 2006 jakby co, więc sobie musicie znaleźć 😉 No i będę je dodawać aż dotrę po prostu do tych najnowszych, z 2015. Mam nadzieję, że Wam się spodobają.

Moje dzieło. Ładne? 😛

Miałam taką wenę na początku związku, żeby pamiętał, że trzeciej szansy nie będzie.

 Jak na razie spisuje się wspaniale. 

Dzięki Ci Boże za Archiego 💘



wtorek, 16 czerwca 2015

😟😟😟

Ojej, znowu się zaniedbałam. Tak czułam, że zacznę i zaraz mi się znudzi prowadzenie tego bloga. Zresztą niewiele ciekawego się dzieje raczej, więc o czym tu pisać w sumie...

W każdym razie na nic nowego nie ma co liczyć prawdopodobnie, to postanowiłam przenieść swoje notki z myloga, bo chyba Wam się nie podoba komentowanie stamtąd, a tutaj może prędzej się podzielicie jakimiś przemyśleniami na to moje "stare" pisanie 😛 Strasznie jestem ciekawa Waszego zdania na parę tematów, którymi kiedyś się podzieliłam, więc sądzę, że pomysł mam dobry 😄
Poza tym dołożyłam parę blogów do ulubionych znowu, możecie sobie zobaczyć zaktualizowaną listę po lewej stronie. Ciekawe kto się ucieszy 😁
Pozdrowionka 💚

sobota, 13 czerwca 2015

Świętowanie z Ukochanym 😄

         Dni Bolesławia - i jak to bywa z wieczornymi imprezami, jeśli mój A. wtedy przyjeżdża, to potem zostaje u mnie na noc. Rodzicielka moja nie jest oczywiście tym zachwycona niestety, ale w końcu jak się ma osobistego "ochroniarza", to się powinna cieszyć ostatecznie, bo nie dość, że popilnuje, to jeszcze uwielbia najlepszą córeczkę, jaką mamusia posiada (w sumie to innego wyjścia nie widzę, skoro jestem jedna 😛), więc żadne męty bolesławskie jej przypadkiem z parku nie ukradną 😄
W sobotę się pojawił około 20:30. Ciężko było się tu dostać z Krakowa, a w dodatku trzymali go w pracy strasznie długo i się to wszystko rozwlekło w czasie po prostu.
Ale to nic, najważniejszy koncert się miał rozpocząć dopiero, jeszcze Big Cyc się wtedy zaczynał nagłaśniać i im to ewidentnie nie szło, bo w efekcie końcowym było prawie półtorej godziny opóźnienia. No cóż, ja całe to zamieszanie skwitowałam tylko jednym zdaniem później: jaki zespół, taka ekipa techniczna 😜 Tak ogólnie za Skibą i spółką nie przepadam, więc pewnie dlatego 😉 Chociaż niektóre piosenki mają fajne rzeczywiście i całkiem dobrze się przy nich bawię, także ostatecznie mi się podobało.
No poszaleliśmy ładnie tam - gardło sobie zdarłam, grzywą pozarzucałam również, to po takim opisie chyba widać jak było 😂 A jeszcze zespół się okazał honorowy, bo mimo opóźnienia koncert trwał tyle, ile organizatorzy zaplanowali, więc mnie zaskoczyli pozytywnie 😁
Potem mieliśmy zabawę taneczną, aż się zdziwiłam, że tak dużo osób zostało - musieliśmy się naprawdę nieźle namęczyć, żeby nikogo nie podeptać ani nie potrącić przypadkiem 😄 I może śmiesznie to brzmi, ale w sumie pierwszy raz z moim Słońcem się bawiliśmy na parkiecie. Właściwie to wcześniej się zastanawiałam, czy będę pokiereszowana bardzo czy tylko trochę 😛 Ale się okazało wszystko cudownie, także o nasze przyszłe wesele się w ogóle nie martwię: dzięki Ci Panie za Archiego 😄💘
Natomiast w niedzielę sobie odpoczywaliśmy już cały dzień. I jak przystało na grzecznego chłopca (prawie 😂) około godziny 21 wrócił do domu w Krakowie. Już się nie mogę doczekać, kiedy nie będę musiała się z Nim żegnać na tyle czasu. Te spotkania są stanowczo za krótkie... Nie wiem, czemu ta praca go tam tak trzyma, przecież po budowlance to wszędzie by znalazł moim zdaniem. Ambitny. Bo podejrzewam, że na tym zadupiu to pewnie za długo by musiał czekać, żeby cokolwiek odłożyć na jakąś przyszłość. Z jednej strony rozumiem, ale z drugiej nie chcę już więcej tęsknić 😉
W każdym razie pogoda weekendowa się udała bardzo, więc całe świętowanie wyszło naprawdę wspaniale - miejmy nadzieję, że za rok też będzie takie 😊

czwartek, 7 maja 2015

Ogłaszanie się w internecie.

         Ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać... Jestem właśnie na takim etapie, że próbuję na wszelkie sposoby zająć się życiem na własny rachunek, w końcu się ma tą 30stkę już na karku prawda? Początek zrobiłam - wiecie, z tą nauką sztuki kulinarnej na przykład 😅 Natomiast jeśli chodzi o resztę, czyli takie bardziej przyziemne i ważniejsze sprawy w sumie: przeprowadzka i praca, to jest już ciężko. W naszym kraju zwłaszcza.
Swoją drogą idziecie na wybory w ogóle? Macie jakieś typy, na kogo głosować? Bo moim zdaniem na ten moment to tu się chyba nikt nie nadaje 😄 Masakra, ale weź olej i nie idź, to Ci powiedzą: "Nie byłaś? To teraz cierp i marudź, że niedobrze w PL się dzieje". ^^
Dobra, bo odeszłam od tematu 😛Także z mieszkaniem to mam ten komfort, że mój A. tam mieszka od urodzenia, więc może sam coś powędrować po mieście. Bo z pracą to akurat trochę gorzej, w końcu to ja chcę się załapać gdzieś, a nie on 😁 Kotek ma już swoją przecież, to ja muszę jakoś sama. Więc buszuję po tym internecie, czasem się w Krakowie pojawię, ale to wszystko. Myślę, że będąc na miejscu miałabym większe możliwości, że znaleźć cokolwiek. Niestety żeby wynająć potrzebna jest kasa, bez niej mam kiepsko na samym starcie, ale żeby była kasa, to znowu potrzebuję pracować, czyli lepiej tam mieszkać, żeby mi było łatwiej szukać, no i koło się zamyka 😉
Wpadłam w końcu na koncepcję, że szukanie szukaniem, ale może też bym zamieściła ogłoszenie. Jest przecież pełno tych stron typu gumtree albo OLX, więc pomyślałam sobie: "Czemu nie?" 😊 Wymodziłam w sumie dwa, co do mieszkania - jedno i pracy - drugie. No i opublikowałam - na obu stronach, które przytoczyłam wcześniej 😛 Najpierw nastąpiła głucha cisza, także stwierdziłam, że to głupota była z mojej strony. Albo raczej naiwność, że to cokolwiek pomoże. A potem się zaczęło...
Pierwsza rzecz. Dostałam smsa o treści: "Szukasz pracy biurowej?". Od razu miałam odpisywać, ale coś mnie zatrzymało jednak. Nie ma to jak posłuchać intuicji 😃 Zaczęłam analizować i zdziwiło mnie to trochę, bo w końcu kto normalny wysyła do ewentualnego pracownika smsy, bez żadnych danych, ani personalnych ani firmowych, tylko z taką suchą informacją. 
Byłam akurat w ogrodzie, bo na wiosnę porządkujemy, plewimy chwasty, ryjemy, robimy grządki i będziemy coś tam sadzić niedługo, więc dokończyłam, wbiłam łopatę w ziemię i pobiegłam do domu. Otworzyłam laptopa mamy w salonie, bo akurat siedziała i oglądała telewizję, a mój miałam wylogowany i zaczęłam szukać. Wpisałam komórkę, co mi się wyświetliła w przeglądarkę i oczywiście, znalazłam parę odnośników nawet, wszystkie z ostrzeżeniem, że numer telefonu jest niebezpieczny, żeby broń Boże nie reagować. 
Jakaś dziewczyna, która się wypowiadała na jednym z forów napisała więcej nawet, że pan od tej komórki nie chce powiedzieć, co to za firma, swojego nazwiska też nie ujawnił, twierdził tylko, że to praca biurowa, 2500 na rękę *co już było jawną przesadą moim zdaniem i sugerowało, że coś tu jest nie tak ^^ i że jak jest zainteresowana, to on się chętnie umówi na "miłe" spotkanie, prosił ją nawet o jakieś "fotki". Znaczy wiadomo, o co biega 😛 A mężczyzna każde jej pytanie zbywał, nie dowiedziała się niczego konkretnego, więc podziękowała serdecznie, z kłopotami oczywiście, bo pan był niezwykle ambitny i dopiero po kilku stanowczych odmowach, zrezygnował 😉
Moja mama się zainteresowała w między czasie, pytając, czego tam szukam. Opowiedziałam jej wszystko, pokazałam ogłoszenie również i to ona stwierdziła, że ten pomysł jest bez sensu. No bo jak to tak? Czy gdybym sama była pracodawcą, to siedziałabym w internecie non stop i szukała takich delikwentów jak ja na przykład i dzwoniła do niego z zapytaniem, czy czasami pracy nie potrzebuje? Cóż, jakby się tak zastanowić i przeanalizować głębiej to co powiedziała, to rzeczywiście trochę nie halo 😊
Teraz druga rzecz - mieszkanie. Też niby nic, ale... Cisza była długa, tak jak mówiłam poprzednio już. Dopiero wczoraj, jak otworzyłam swoją pocztę mailową, bo co chwilę muszę pokasować spamy, które mi zawalają skrzynkę całą, żeby mi się jakiś zator tam nie zrobił 😄
W każdym razie serducho mi zabiło, bo przyszła wiadomość, że ktoś odpowiedział na moje ogłoszenie z gumtree 😜 Jakież było zdziwienie Edzi, kiedy zamiast ciekawej propozycji na lokum, dostałam to: 

Od: l.nubilska@gmail.com

ale wieś.... najpierw to się naucz mówić i pisać po polsku zanim się przeniesiesz do Krakowa. SZOK. Głupota jakiej mało.

     "Fajnie" - skrzywiłam się tylko, no bo co innego mogłam zrobić? Potem stwierdziłam, że czemu mam się dać obrażać, więc wystosowałam prośbę, żeby mi nie zawracała głowy, jak ja czekam na poważne odpowiedzi i że nie interesuje mnie jej zdanie na temat tego, jak mówię czy piszę. A już na pewno nie będę się sugerować jakimś widzimisię wielkiej pani z Krakowa, która się uważa nie wiadomo za kogo, tylko dlatego, że mieszka w mieście, czy się mam przeprowadzić. I oświadczyłam, że już ją zgłosiłam do biura obsługi, żeby mnie nie nękała. Oczywiście to nie dotarło w ogóle do adresata, dostałam tylko wiadomość z gumtree, że email nie istnieje i moja odpowiedź nie została dostarczona, więc wróciła z powrotem do mnie. Także tyle z tego wyszło po prostu 😏

Kurczę, powiedzcie mi w takim razie, czy to ze mną jest jakiś problem, czy to faktycznie nie działa? No przecież na necie jest pełno takich ogłoszeń, więc po co by się ludzie tak starali, gdyby to nie pomagało? W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam, czy jeżeli ktoś pisze, że szuka pracy albo mieszkania, to znajduje w ten sposób? Czy w większości dostają takie buble jak u mnie, czy to ja mam pecha po prostu? 
W każdym razie mama mnie uświadomiła, że jak osobiście nie znajdę, to samo nic do mnie nie przyjdzie, więc ogłoszenia o pracę już zlikwidowałam, a za chwilę podobny los spotka te o mieszkaniu prawdopodobnie 😛
A wy, co myślicie o tym wszystkim? Czekam na opinie, bo może my przesadzamy tylko? Natomiast po drugie, to miałam tego nie dawać - już się i tak rozwlekłam, ale co tam, a nuż też mi doradzicie, czy faktycznie się muszę nauczyć po polsku wypowiadać 😅😅 Poza tym teraz, kiedy to czytam po raz kolejny, to się znowu uśmiałam jak hiena z samej siebie, więc drugie co tam sobie powiem i wkleję jednak, żebyście mieli ubaw również. Zresztą sami mówicie, że wam humory poprawiam 😁 no to macie:

Cześć.

Właśnie skończyłam 30-stkę a dalej mieszkam z rodzicami - wiem, wstyd 😄 Dlatego mam nadzieję, że ktoś mi się pomoże usamodzielnić wreszcie. Toteż na dobry tego początek pragnę znaleźć miejscówkę, do której się przeniosę z klamotami, przyszłym mężem i kotem, żeby rozpocząć nowe życie z dala od domu 😛 Bo na razie to tylko ja się złoszczę, jak mama szaleje, ona dostaje białej gorączki, jak ja się denerwuję i tyle z tego pożytku 😜 Poza tym rodzicielka uważa, że niby nic nie robię, w końcu skoro do pracy nie chodzę, to leżę tylko non stop w łóżku do góry brzuchem - ach te staroświeckie poglądy, sorry 😄 Proszę więc, skróćcie moje męki i poniekąd rodzicielskie też - będę wdzięczna za każde rozsądne propozycje 😊
Szukam czegoś samodzielnego, co bym nie musiała zderzać się z kimś obcym na korytarzu 😝 Nie znam się do końca na tym, ale powinna to być kawalerka lub garsoniera pewnie, albo całe mieszkanie czy jak to tam nazwać, ponieważ chciałabym mieć wszystko tylko dla siebie do dyspozycji, ewentualnie dla narzeczonego bądź kota 😄
Poza tym gdybym na przykład próbowała się czasami zamienić w dość nieudolną następczynię Gordona Ramseya, a niestety jeśli chodzi o gotowanie jestem totalnym beztalenciem, to wolałabym się nie błaźnić przed dodatkową publicznością we wspólnej kuchni - wystarczy, że widzi to mój osobisty narzeczony i jeszcze bardziej osobisty kot 😛
No i co bym nie musiała czekać na łazienkę ani żeby ktoś obcy mi się nie dobijał, kiedy będę chciała dłużej się popluskać 😄 Dobrze też, gdybym miała osobno samą ubikację, WC czy jakkolwiek to nazwać, żeby nie było potem zgrzytów, jak ja sobie wymyślę trochę pokontemplować na osobności, a narzeczony pobrać kąpiel 😝
Podobałby mi się także balkon, żeby Pan A. sobie wyszedł na papieroska czasami, ale przy tym to bardzo się upierać nie będę - może da mu to motywację, żeby rzucić jakby co 😄
Ach, i ten metraż tylko tak napisałam, bo jest to wymagane jeśli się nie mylę, żeby mogła ogłoszenie umieścić tutaj. Także tym 30 się proszę w ogóle nie sugerować.
W sumie to chyba na tyle. Jakieś garnki, patelnie, sztućce, czajnik oczywiście mile widziane. Podstawowe meble, nie wiem, łóżko, szafa, stolik jakiś to chyba też wiadomo. Najwyżej jak mi coś przyjdzie jeszcze do głowy, to się dogadamy telefonicznie lub mailowo 😉
Najważniejsze z tego to są natomiast finanse. My mamy skromne fundusze niestety. Mój przyszły mąż zarabia niedużo, ja na razie nie pracuję, jestem w trakcie szukania, więc chwilowo z jednej pensji się musimy utrzymać - to mieszkanie jest mi na rękę również dlatego, bo myślę, że lepiej się dogadam o pracę, gdy będę na miejscu, poza tym u mnie na wsi to fajne zajęcie bardzo ciężko dostać, więc chcę spróbować w Krakowie teraz, a wolałabym już nie tracić pieniędzy na dojazdy 😊
Także interesuje nas kwota DO 900 ZŁOTYCH MIESIĘCZNIE, chociaż trochę mogę ponegocjować w jedną albo drugą stronę, byle nie za dużo 😜 W tym oczywiście chcemy, żeby uwzględniono wszystkie opłaty i media jakie tylko są. Czyli niech to już będzie kwota finalna bez żadnych dodatkowych kosztów, i najlepiej bez kaucji. Bo już zauważyłam w tych wszystkich ogłoszeniach, że się czasami reklamują: mamy do wynajęcia mieszkanie, tanio, tylko 850 zł na przykład, a potem jak czytam dalej to się okazuje, że jeszcze ileś za media, ileś kaucja, jeszcze coś innego też ileś tam, więc koniec końców wychodzi 1500 albo i więcej nawet. Nas naprawdę nie stać, także bardzo proszę, żeby to uwzględnić w swoich propozycjach. Będę szczerze zobowiązana 😉  
Reasumując. Właściwie to większych wymagań nie mam, po prostu żeby się dobrze mieszkało, z minimum zaplecza socjalnego. No i też bez dodatkowych lokatorów jak mówiłam wcześniej, żeby nam się tu nikt inny nie kręcił, bo ja to taka wstydliwa raczej jestem i lubię wąskie grono wokół siebie, zwłaszcza w domu 😊
Poza tym dbamy o porządek i przedmioty materialne, sprzątamy po sobie - po kocie zresztą też 😄 Dużych balang nie przewidujemy - ja tam w mieszkaniu wolę spokój, jakieś małe winko wypite z przyszłym mężem, więc nie będzie problemu z ewentualnym większym bałaganem, hałasem bądź usterkami typu zalana podłoga czy stłuczona lampa. Jak się bawić to grzecznie, po prostu.
PS. Przed podjęciem decyzji o oglądaniu nieruchomości będziemy zawsze prosić o zdjęcia mieszkania. Chcielibyśmy po prostu zobaczyć cokolwiek wcześniej i jak nam się spodoba, to dopiero się umówimy na spotkanie. Koty w worku mnie nie interesują - jednego już mam i widziałam go milion razy już, także w ciemno nie biorę, nawet się nie zabieram z tej mojej wioski w takim wypadku 😜
Pozdrawiamy,
Edyta, Archie i Miśka oczywiście 😃