Translate

sobota, 13 czerwca 2015

Świętowanie z Ukochanym 😄

         Dni Bolesławia - i jak to bywa z wieczornymi imprezami, jeśli mój A. wtedy przyjeżdża, to potem zostaje u mnie na noc. Rodzicielka moja nie jest oczywiście tym zachwycona niestety, ale w końcu jak się ma osobistego "ochroniarza", to się powinna cieszyć ostatecznie, bo nie dość, że popilnuje, to jeszcze uwielbia najlepszą córeczkę, jaką mamusia posiada (w sumie to innego wyjścia nie widzę, skoro jestem jedna 😛), więc żadne męty bolesławskie jej przypadkiem z parku nie ukradną 😄
W sobotę się pojawił około 20:30. Ciężko było się tu dostać z Krakowa, a w dodatku trzymali go w pracy strasznie długo i się to wszystko rozwlekło w czasie po prostu.
Ale to nic, najważniejszy koncert się miał rozpocząć dopiero, jeszcze Big Cyc się wtedy zaczynał nagłaśniać i im to ewidentnie nie szło, bo w efekcie końcowym było prawie półtorej godziny opóźnienia. No cóż, ja całe to zamieszanie skwitowałam tylko jednym zdaniem później: jaki zespół, taka ekipa techniczna 😜 Tak ogólnie za Skibą i spółką nie przepadam, więc pewnie dlatego 😉 Chociaż niektóre piosenki mają fajne rzeczywiście i całkiem dobrze się przy nich bawię, także ostatecznie mi się podobało.
No poszaleliśmy ładnie tam - gardło sobie zdarłam, grzywą pozarzucałam również, to po takim opisie chyba widać jak było 😂 A jeszcze zespół się okazał honorowy, bo mimo opóźnienia koncert trwał tyle, ile organizatorzy zaplanowali, więc mnie zaskoczyli pozytywnie 😁
Potem mieliśmy zabawę taneczną, aż się zdziwiłam, że tak dużo osób zostało - musieliśmy się naprawdę nieźle namęczyć, żeby nikogo nie podeptać ani nie potrącić przypadkiem 😄 I może śmiesznie to brzmi, ale w sumie pierwszy raz z moim Słońcem się bawiliśmy na parkiecie. Właściwie to wcześniej się zastanawiałam, czy będę pokiereszowana bardzo czy tylko trochę 😛 Ale się okazało wszystko cudownie, także o nasze przyszłe wesele się w ogóle nie martwię: dzięki Ci Panie za Archiego 😄💘
Natomiast w niedzielę sobie odpoczywaliśmy już cały dzień. I jak przystało na grzecznego chłopca (prawie 😂) około godziny 21 wrócił do domu w Krakowie. Już się nie mogę doczekać, kiedy nie będę musiała się z Nim żegnać na tyle czasu. Te spotkania są stanowczo za krótkie... Nie wiem, czemu ta praca go tam tak trzyma, przecież po budowlance to wszędzie by znalazł moim zdaniem. Ambitny. Bo podejrzewam, że na tym zadupiu to pewnie za długo by musiał czekać, żeby cokolwiek odłożyć na jakąś przyszłość. Z jednej strony rozumiem, ale z drugiej nie chcę już więcej tęsknić 😉
W każdym razie pogoda weekendowa się udała bardzo, więc całe świętowanie wyszło naprawdę wspaniale - miejmy nadzieję, że za rok też będzie takie 😊

4 komentarze:

  1. U mnie też przez weekend były dnia miasta :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato kalendarzowe się zbliża wielkimi krokami, to pewnie tak się zaczną i festyny jak ja to nazywam :D W sumie całkiem fajny to jest pomysł, bo i promocja miasta, i się pobawić można :) No ja to lubię na przykład :P

      Usuń
  2. Ja też ostatnio miałam dni miasta <3 ohoho.
    Najlepiej jest spędzić taki koncertowy czas z ukochanym! Ja jak pierwszy raz pojechałam do miasta mojego chłopaka to właśnie trafiłam na dni jego miasta! To było niezapomniane - znaleźć się w obcym miejscu przy ukochanym! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, to się też pobawiłaś <3 huehue.
      Wiem, lepiej być nie może. W zeszłym roku byliśmy razem, chociaż tak nie do końca jeszcze jako para :D A teraz już oficjalnie <3 Rewelacja - no u Niego w Krakowie nie miałam na razie okazji, ale nadrobię :P

      Usuń