Uff, cóż to za godzina. Ciekawe w jaki sposób mam
ruszyć jutro tyłek z łóżka, przecież się nie wyśpię 😄 Tak mnie ta praca
pochłonęła, no szok w ciapki. Ale przeszył mnie dreszcz, z zimna. Bo tu u brata
w pokoju okropnie jest, łapki mi zmarzły 😛
Ja już chcę lato, buuu. Moje słoneczko kochane, gdzie
się podziewasz? Chowasz się tylko za chmurami, a mnie jest zimno no 😄 Poza
tym, jak się wynurzysz nawet stamtąd, nic to nie daje i tak... jeśli chodzi o
moją skromną osobę 😁 Tą zimę przegoń jeszcze, kto tu rządzi w końcu 😅
Pracę na razie skończyłam na ten moment. Wszystko mnie
boli, zesztywniałam strasznie 😟 Zresztą, nie chce mi się już 😛 Mam jakieś
delirium chyba, tak zimno, a przecież nic nie piłam procentowego 😄 Jutro mam
cały dzień zaplanowany, nie wiem, czy wcisnę dodatkowo to pisanie. Więc zdaje
się więcej nie będzie. Ok. 50 stron liczy całość, z czego gdzieś połowę teraz
zrobiłam (znaczy drugi rozdział). Także wydaje mi się, że wystarczy, a promotor
znowu mnie pochwali i z dumy pęknie 😅
A jutro placek jabłkowy i z wiśniami pieczemy 😉 Znaczy ja pomagam, mama robi resztę 😃
I do pomocy tatusiowi w warsztacie. Bo oczywiście
niezbędna jestem do koszulek, jakby sam nie mógł. Chociaż w sumie lubię to
robić... tylko że zwykle w niedobrym momencie muszę tam iść. Więc mi się nie
chce 😛
I jeszcze sprzątanko 😊 W końcu sobota zajęta.
Najbardziej to u mnie w pokoju, bo wieszaków nie ma na korytarzu 😄 Zamówiliśmy
przez allegro, ale ciągle coś brakuje. A to odpowiedzi na zapytanie, a to kasa
nie doszła, a to koloru nie napisaliśmy, a to się okazuje, że on exclusive,
więc jest dopłata 10%... katastrofa. Więc kurtki będą rzucane do mojego pokoju,
co oznacza, że musi być ładnie posprzątany 😁
A w dzień imprezy zajęta jestem identycznie. Najpierw
przez durną uczelnię, bo muszę tam pójść na trochę. Kto to właściwie wymyślił,
żeby Nam dołożyć dodatkowy głupi przedmiot od 12:00? Ostatnio jak plan
sprawdzałam, to go kurna nie było... no dureń po prostu jakiś i tyle 😃 No a
potem przez gości taty zaś, których nie zobaczę pewnie wcześniej niż koło
17:00, bo tyle godzin mam siedzieć na tej uczelni właśnie. A znając mojego
pecha, niech się na przykład okaże, że promotor coś zechce ode mnie osobiście,
to będę musiała zostać do 17:00 i wtedy jeszcze dłużej zejdzie mi powrót do
domu. Załamię się 😛
Ech, znowu rozpisałam taką długą notkę... a miałam iść
spać podobno 😄 Zmykam, do zobaczenia wkrótce. Bo nie wiem, czy się wyrobię z
dodaniem nowej w najbliższym czasie. Wolę więc się zaasekurować troszeczkę 😉 Gdybym jednak nie przyszła. Papa.
PS. Siska, może blog Cię nie lubi... za to ja Cię
kocham 😁 To chyba dosyć rekompensuje, że masz problem z księgą 😉 Pisz,
obojętnie gdzie, nie musi być tam. Kocham Cię 😘