Translate

środa, 27 czerwca 2007

Najlepsza autorka, jaką znam 😍

Na skalistym urwisku, nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała rezydencja, z legendą o niespełnionej miłości i ukrytych szmaragdach - a także czterema siostrami, które bronią jej wbrew przeciwnościom losu...

Już wam kiedyś pisałam, że odkryłam boską Norę Roberts i jej książki 😊 Ta ostatnia, którą czytałam ("Rezydencja" właśnie) jest po prostu fenomenalna. Opowiada jednak tylko o dwóch z sióstr - Catherine i Amandzie. Losy dwóch pozostałych - Lilah i Suzanny, poznacie w "Rodzinnych Szmaragdach" 😉

Też muszę ją zdobyć i to zrobię, jakem Edzia 😄 Muszę jeszcze te examy zdać, żeby mi żaden na wrzesień nie został... inaczej z odzyskania kompa "kiszka" jak to mówią 😂🙈

wtorek, 26 czerwca 2007

Najgorsze za mną, uff😉


No i zdałam to cholerstwo najgorsze 😁 Makro i pieprzona Brzoza 🙈Znaczy się przepraszam: pan Brzeziński, czyli nasz główny prowadzący makroekonomię 😛 Zawzięty i niesprawiedliwy bufon 🙈😄 Ale ważne, że mam 3. Już nawet nie mam mu za złe, że tylko tyle 😛 U niego to albo jesteś geniusz ekonomiczny i masz 5, albo troszkę mniej umiesz i masz 3 😅 Ewentualnie 4 jak ma dobry dzień albo Cię lubi 😜 Ale to niezwykle rzadko 😕 Nadęty gburowaty sukinsyn 🙊 😆Ale to nic... ZDAŁAM... hip hip hurrraaaaaa 😄

Jeszcze tylko trzy wyniki i mam wakacje 😛 Teraz to już nie taki postrach, siejący zamęt i grozę jak na makro, ale zawsze 😉Trzymajcie za mnie kciuki jak do tej pory, bo na razie przesyłacie mi dobre fluidy 😘 Ale to już mówiłam, Siski zwłaszcza. Także nie przestawajcie 😊 Sisiaki, słyszycie mnie? Wiecie co macie robić 😛


sobota, 16 czerwca 2007

Dla wzruszeń warto żyć 😉


Dostałam tę historię od najwspanialszej kobietki, którą bardzo kocham, bo zawsze jest i pomaga mi, gdy jest dobrze, ale najbardziej ją cenię za to, że wspomaga kiedy mi ciężko i smutno na duszy... zwłaszcza w takiej jednej sprawie, pomogła mi jak nikt inny, zresztą razem ze swoją siostrą i jestem im bardzo wdzięczna, bo nie pozwoliły mi się załamać, dzięki nim właśnie wróciłam do normalności i znów cieszę się życiem... Dziękuję 😘😘😘😘 Oczywiście nie zapominam o bliźniaczce, bo przecież obie są przy mnie zawsze, choć mieszkamy tak daleko 😛 I obie je kocham tak samo i za to samo, nie muszę chyba powtarzać tego co wyżej 😉 Tym bardziej, że one i tak wiedzą 😁 Kocham Was, sisiaczki moje 💚Ale wracajmy do początku. Oto ta historia:

"Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona. Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór. To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną. Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła. Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł. Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał. Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia. Pielęgnowała to, co w środku. Chociaż na zewnątrz też była aniołem. Pomocna, uczynna. Okaz energii. Ona, Karolina.

On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę. Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym. Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki. W miesiącu miał kilka. Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział. Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie. Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn. Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę. Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska. Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla. Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela. On, Mateusz.

Jak się poznali? Mateusza wyrzucili z liceum, w którym obecnie się uczył. Przenieśli go do klasy, w której była Karolina. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy Mateusz wszedł do sali. Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Karoliną. Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan. Podszedł do Karoliny na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się i pocałował ją w dłoń. Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach. Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący. Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż Mateusz poprosił Karolinę, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się. Odeszła, pozostawiając Mateusza otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem. Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się. Krążył koło Karoliny 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać. Spędzili bardzo miło czas. Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował… Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek. Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany. Mateusz nie wiedział, co się dzieje. Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo. Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach. Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami. Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali. Wtedy, patrząc na nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: O nie… To niemożliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham. Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny. Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...

- Ty kochasz Karolinę? Kochasz Ją? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.

Marta - przyjaciółka od lat. Nigdy nie popatrzyła na niego, jak na obiekt westchnień, tak samo było z nim. Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Marta nie dowierzała własnym uszom. Mateusz się zakochał! Casanova jakich mało, kochał naprawdę.

- Powiedz jej to - poradziła mu Marta.

- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii. Marta usiadła obok i oparła się o jego ramię.

- Mateusz, nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.

W pewnym momencie zadzwonił telefon. Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Karolina. Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.

- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty. Martwił się, że coś się stało. Karolina siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem. Mateusz wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją. Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:

- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania. Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia… chemioterapia chyba nic nie da… Podniosła wzrok.

Mateusz stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:

- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.

Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:

- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca. Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?

Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę. Mateusz rzucił telefonem o ścianę. Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni. Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.

- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było... Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.

- Mateusz? Możesz przeczytać ostatni list Karoliny?- zapytała go mama dziewczyny.

- Tak. Przeczytam.

Było tyle ludzi. Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie. W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. Mateusz stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać. 

Kochani! Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam. Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami. Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem. Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć, przez Mateusza. Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję. Mateusz, skarbie, tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie. Pamiętaj. Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie. Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem... Mamo, niech list przeczyta Mateusz. Tylko on pewnie się teraz trzyma. Skarbie, pomagaj moim rodzicom. Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym... Dziękuję… Karolina.

Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...

- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec – powiedział, dotykając policzka dziewczyny.

Każdy podchodził do trumny. Mateusz odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś, a potem wszyscy usłyszeli strzał...

- Mateusz!!! Nie!!!

Marta zemdlała. Mateusz leżał w kałuży krwi. Z pistoletem w dłoni. Łukasz, jej brat, podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając. 

Wybaczcie. Wybaczycie, wiem. Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim aniołem. Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb. Pochowajcie mnie obok Karolinki. Teraz... Proszę. Chcę być z nią, Wybaczcie. Mamo, tato, Łukasz, trzymaj się stary. Marto. Przepraszam rodziców Karolinki. Miałem pomóc... Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas. Obiecuję. Kocham Was, ale mojego anioła bardziej... Mateusz.


Piękne 😍 Wzruszyłam się kompletnie😭😭😭 Jest taki fragment książki "Samotność w sieci", który pasuje do tego, co ja właśnie przeżywam:

"Nie mogę przestać o niej myśleć (...) Jeszcze nigdy żadna kobieta nie poruszyła mnie tak (...) Gdy przypomnę sobie jej list (...) to po prostu łkam. Nie mogę tego opanować. Wyję." Na cały ten pokój. "Dlaczego Cię to spotkało? Dlaczego ona Ci umarła? Anioły przecież nie umierają..."

 POZDRAWIAM wszystkich, którzy też się wzruszają 😘

poniedziałek, 11 czerwca 2007

Szczęście 😁

Na egzaminie :P 

Ja to mam czasem więcej szczęścia niż rozumu 😂

Czas: 10 czerwca br. Miejsce: uczelnia. Zdarzenie: egzamin z socjologii. Ja: nieprzygotowana, bo kurna kto by mi się kazał z socjologii uczyć, jak poważniejsze examy to mnie czekają od 23 czerwca 😅 Poza tym bez ściąg, bo "mądra Edzia" oczywiście, dzień wcześniej była zajęta festiwalem TopTrendy w Sopocie, a nie ściągami 😆

Na swoją obronę mam to, że przed wyjazdem niedzielnym na uczelnię, Edzia udała się na stronę mojej grupy studenckiej, gdzie jak się okazało moja zapobiegliwa koleżanka, zapewne domyślając się, że gdzieś tam jest kilka takich "mądrych Edziów" bez ściąg, przesłała własnoręcznie wykonane notatki z wykładów 😄 I ja te notatki wydrukowałam, tyle że w formacie A4 😎 No, i egzamin napisałam z pocałowaniem ręki, bo nasza pani też się chyba domyśliła, że będzie taki ktoś jak ja 😂 Pilnować to pilnowała, choć raczej kiepsko, skoro wszystko spisałam z tych moich kartek A4 😇😅Wprawdzie zgiętych na pół, ale to i tak nie to samo, co ściąga 😜 W końcu było ich sześć, a ja z tym wszystkim na kolanach 🙊 Dobrze, że mi nie powypadały albo nie kazała mi się przesiadać 😃 Także niezła jestem 😂

Teraz dopiero się rozpoczną schody... makroekonomia i rachunkowość. Bleh 😛 Tu już nie będzie tak łatwo 😟Ale damy radę, nie mam zamiaru się poddać i zaczynać studiowanie od początku 😁

Trzymajcie tam za mnie kciuczki, dziubaski 😉 Słyszycie siski?? 😜 Wy to najbardziej, bo mi przesyłacie jakieś dobre fluidy zawsze, więc tym razem powinno się również udać 😀 Pozdrawiam całość czytelniczą mojego bloga, a Sisiaki PRZEDE WSZYSTKIM 😘😘😘😘

czwartek, 7 czerwca 2007

O tym jeszcze nie było...😉


No właśnie, jestem katoliczką, w dodatku praktykującą, a przecież nigdy nie pisałam o swojej miłości do Boga. 

piątek, 1 czerwca 2007

A ja jestem takie duże dziecko raczej, ale co tam😂

Bądźcie dziećmi jak najdłużej,

jak dzieci się bawcie i śmiejcie,

i kochajcie jak dzieci,

i dziecka serce miejcie 😘😘😘😘


Pozdrawiam moje słoneczka wszystkie, które tu przychodzą i pamiętają o mnie 😍