"Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona. Miała
pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór. To zawsze ona rozruszała każdą
imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną. Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z
całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej
najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek
przeżyła. Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak
anioł. Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał. Uśmiechała się i szła dalej.
Dla niej wygląd nie miał znaczenia. Pielęgnowała to, co w środku. Chociaż na zewnątrz też była aniołem. Pomocna, uczynna. Okaz energii. Ona, Karolina.
On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę. Nauka szła mu
ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym. Wianuszek dziewczyn otaczał
go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak
skarpetki. W miesiącu miał kilka. Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania,
ale wiedzieli, że to przecież jego życie. Trudno było mu się oprzeć. Wysoki,
wysportowany, ciemny blondyn. Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały
każdą dziewczynę. Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i
wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska. Był lojalny
wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla. Nie potrafił.
Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża,
zdradzając jego przyjaciela. On, Mateusz.
Jak się poznali? Mateusza wyrzucili z
liceum, w którym obecnie się uczył. Przenieśli go do klasy, w której była
Karolina. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy Mateusz wszedł do sali. Każda z jej
koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła.
On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Karoliną. Już wiedział, którą dziewczynę
"zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan. Podszedł do Karoliny
na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił
się i pocałował ją w dłoń. Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w
oczach. Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w
ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż Mateusz poprosił Karolinę, aby się
z nim umówiła. Nie zgodziła się. Odeszła, pozostawiając Mateusza otępiałego,
wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem. Nie poddał się.
Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich
randki. Nie mylił się. Krążył koło Karoliny 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna
zgodziła się spotkać. Spędzili bardzo miło czas. Poszli na soczek, później do
parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Zarówno o ważnych sprawach, jak i o
tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu,
pocałował… Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po
prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek. Był krótki, ale na pewno na
długo zapamiętany. Mateusz nie wiedział, co się dzieje. Spędzał z nią każdy
dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo. Pragnął dotykać jej
włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach. Pomyślał to pierwszy raz, gdy
siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami. Takie niespodziewane
spotkanie, w ogóle się nie umawiali. Wtedy, patrząc na nią, jak tańczy i rusza
biodrami, pomyślał: O nie… To niemożliwe. To nie może być prawda. Ja ją
naprawdę kocham... kocham. Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty kochasz Karolinę? Kochasz Ją? - usłyszał od
swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.
Marta - przyjaciółka od lat. Nigdy nie popatrzyła na
niego, jak na obiekt westchnień, tak samo było z nim. Znali swoje słabości,
swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Marta nie dowierzała
własnym uszom. Mateusz się zakochał! Casanova jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Marta.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... -
podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii. Marta usiadła obok
i oparła się o jego ramię.
- Mateusz, nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz
jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją
kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o
żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon. Mateusz sięgnął
do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś
powiedzieć. To ważne. Karolina. Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją
delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty. Martwił
się, że coś się stało. Karolina siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej
chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem. Mateusz wyprowadził ją z
baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma
zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona
jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny,
prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania. Mam
raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia…
chemioterapia chyba nic nie da… Podniosła wzrok.
Mateusz stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie
oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż
wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim
wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno,
jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy
i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z
całego mojego serca. Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz.
Rozumiesz?
Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę. Mateusz
rzucił telefonem o ścianę. Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął
płakać. Jego mama weszła do kuchni. Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie
potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3
miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było... Mama przytuliła go, chociaż
wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Mateusz? Możesz przeczytać ostatni list Karoliny?-
zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi. Wszyscy płakali. Jej ciało było
ułożone w białej trumnie. W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach
wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. Mateusz stanął
przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam. Moje ciało, chociaż dusza...
Dusza zawsze będzie z Wami. Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i
cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam
jestem. Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz
powiedzieć, przez Mateusza. Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy
dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję. Mateusz, skarbie, tak ciężko mi
pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj. Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie. Gdy będzie Ci źle
wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd.
Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem... Mamo, niech list
przeczyta Mateusz. Tylko on pewnie się teraz trzyma. Skarbie, pomagaj moim
rodzicom. Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie
wszyscy o tym... Dziękuję… Karolina.
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy
taniec – powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny. Mateusz odszedł na bok.
Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś, a potem wszyscy usłyszeli strzał...
- Mateusz!!! Nie!!!
Marta zemdlała. Mateusz leżał w kałuży krwi. Z
pistoletem w dłoni. Łukasz, jej brat, podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął
czytać, łkając.
Wybaczcie. Wybaczycie, wiem. Poszedłem zatańczyć pierwszy
i ostatni taniec w niebie z moim aniołem. Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Karolinki. Teraz... Proszę. Chcę być z nią, Wybaczcie.
Mamo, tato, Łukasz, trzymaj się stary. Marto. Przepraszam rodziców Karolinki.
Miałem pomóc... Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas. Obiecuję. Kocham Was, ale
mojego anioła bardziej... Mateusz.
Piękne 😍 Wzruszyłam się kompletnie😭😭😭 Jest taki
fragment książki "Samotność w sieci", który pasuje do tego, co ja
właśnie przeżywam:
"Nie mogę przestać o niej myśleć (...) Jeszcze
nigdy żadna kobieta nie poruszyła mnie tak (...) Gdy przypomnę sobie jej list
(...) to po prostu łkam. Nie mogę tego opanować. Wyję." Na cały ten pokój.
"Dlaczego Cię to spotkało? Dlaczego ona Ci umarła? Anioły przecież nie
umierają..."
POZDRAWIAM wszystkich, którzy też się wzruszają 😘